Włochy czekają na jakiekolwiek informacje o losie dwóch uprowadzonych w Iraku pracownic organizacji humanitarnej. Francuzi robią wszystko, by uwolnić dziennikarzy, którzy podobno wciąż żyją.

Wysiłki Włochów w sprawie uwolnienia porwanych kobiet można podzielić na społeczne i polityczne. W Rzymie organizowane są masowe uliczne manifestacje, a solidarność wyrażają nawet związki włoskich muzułmanów.

Wiece z udziałem dzieci, którymi zajmowały się Włoszki zorganizowano też na ulicach Bagdadu. Włoska opozycja wyjątkowo współdziała z rządem, który tym razem nie czekał zbyt długo z rozpoczęciem akcji dyplomatycznych.

Z Rzymu ze specjalną misją do państw arabskich wyruszyła dziś wiceminister spraw zagranicznych Margarita Boniver. W internecie pojawiają się różne pogróżki i żądania w sprawie porwanych Włoszek. Zdaniem ekspertów nie są jednak wysuwane przez prawdziwych porywaczy.

Takie same wysiłki w sprawie francuskich zakładników podjął już wcześniej Paryż. Najważniejszym rezultatem jest to, że francuscy zakładnicy prawdopodobnie ciągle żyją, mimo że zostali porwani 3 tygodnie temu. Upłynęły terminy dwóch kolejnych ultimatum, a żądania terrorystów nie zostały spełnione.

Oczywiście francuska dyplomacja ma dużo łatwiejsze zadania niż włoska, bo główny argument Paryża brzmi – pamiętajcie, że to my najostrzej sprzeciwialiśmy się wojnie w Iraku, czego Włosi powiedzieć nie mogą.