Oszustwa, zaniedbania i próby wyłudzenia dodatkowego wynagrodzenia. Taki obraz działania firm nadzorujących budowę dróg wyłania się z wewnętrznego raportu Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad, do którego dotarł nasz reporter Paweł Świąder. Najwyższa Izba Kontroli przyznaje, że właśnie nadzór nad budową dróg to najsłabsze inwestycyjne ogniwo.

Firmy nadzorujące budowę dróg nie potrafią bądź nie chcą weryfikować błędów w projektach. Dlatego wykonawcy mogą np. zwiększyć zakres prac. Podczas budowy trasy S8 w Warszawie wywóz ziemi zdrożał o 200 milionów złotych.

Zdarza się, że nadzór pojawia się na budowie dopiero 3 miesiące po rozpoczęciu prac, a na pisma wzywające do mobilizacji odpowiada po ponad dwóch miesiącach. Niedawno nadzorujący proponowali, by jedna osoba zajęła się pilnowaniem kilku inwestycji w całkowicie różnych częściach kraju, choć to niewykonalne. Najgorsze jest to, że firmy nadzorujące przymykają oko na jakość wykonywanych prac. To przez ich zaniedbania nowe drogi potrafią zapadać się w chwilę po oddaniu do ruchu.

Firmom nadzorującym drogowe inwestycje się poświadczanie nieprawdy w dokumentach. Gdy firma przekazała nieprawdziwe dane o doświadczeniu inspektora, sprawa trafiła do prokuratury i rozpoczyna się śledztwo.

Generalna dyrekcja nie może sama nadzorować budowy dróg

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad doposażyła swoje laboratoria, ale nie może sobie pozwolić na pełen nadzór nad inwestycjami drogowymi. Czasami budowy jednego odcinka musi pilnować nawet 80 osób. Dyrekcja nie byłaby w stanie zapewnić tylu etatów na rok lub dwa lata.

Jeśli budowa trasy ma unijne dofinansowanie, to nadzór zewnętrznej firmy jest jednym z wymogów. Niezrozumiałe jest jednak, dlaczego międzynarodowe firmy nadzorujące kontrakty pozwalają sobie na skandaliczne zaniedbania. Sposób ich działania dobrze ilustruje następująca historia. Firma nadzorująca budowę jednej z tras ekspresowych na Mazowszu przymyka oko na słabą jakość wykonywanych prac. Po ujawnieniu nieprawidłowości szef oddziału drogowej dyrekcji w atmosferze skandalu traci posadę. Po trzech miesiącach wraca na fotel dyrektora....w firmie, która nadzorowała ten kontrakt.