5 mld zł zamierza zaoszczędzić rząd na cięciach w administracji publicznej. Zostaną zlikwidowane m.in. 33 delegatury urzędów wojewódzkich w miastach, które straciły status wojewódzkich. Jednocześnie powstają zupełnie nowe i kosztowne instytucje. Gdzie więc te oszczędności?

Likwidacja, oszczędności - wszystko to brzmi bardzo dobrze, ale pojawia się pytanie, kto przejmie kompetencje tych delegatur. Sprawy paszportowe, budowlane i geodezyjne zostaną przesunięte do starostw powiatowych. Choć i to nie jest przesądzone, bo jak się okazuje – jeszcze nic w tej sprawie nie jest pewne. Likwidacją delegatur zajmuje się bowiem MSWiA, a minister odpowiedzialny za administrację dopiero dziś ma się zająć tą sprawą.

Nie wiadomo też dokładnie, ile rząd zaoszczędzi na likwidacji tych urzędów. Wg naszych pobieżnych obliczeń wynika, że w delegaturach w całym kraju pracuje około 1,5 tys. pracowników, a koszt ich działania to około 80 mln złotych. Zaznaczmy, że część tych pieniędzy mają przejąć starostwa. Cóż, jak widać, oszczędność pozorna.

Nie sądzimy, aby cięcia w administracji państwowej przyniosły duże oszczędności - uważa Marek Goliszewski z Rady Przedsiębiorczości. I przypomina, że niegdyś plan Hausera także ambitnie zakładał wielomiliardowe oszczędności, a skończyło się na kilku milionach.

Bilans może wyjść na zero

Jednocześnie rząd tworzy zupełnie nowe i kosztowne instytucje jak urząd antykorupcyjny, nowych urzędników zatrudniają też poszczególni ministrowie. Tak więc bilans tych roszad może wyjść na zero, albo nawet dopłacimy do tych rządowych pomysłów administracyjnych.

Likwidacja wielu agencji będzie tylko pozorna. Dla przykładu Agencja Nieruchomości Rolnych, która rzekomo ma być zlikwidowana, tak naprawdę zostanie przekształcona w Bank Ziemi w Ministerstwie Rolnictwa. Urzędnicy zmienią więc tylko miejsce pracy. Sam premier już skorygował zapowiedzi szybkich i dużych oszczędności. Nie będzie to 5 miliardów: Oszczędności w roku 2006 będą w granicach połowy tej kwoty.

Jednak nawet i te oszczędności mogą być tylko pozorne, bo jednocześnie powstaje rozbudowany urząd antykorupcyjny, w którym ma być zatrudnionych 500 dobrze opłacanych osób. Swoich kilkudziesięciu ludzi od tajnych służb zatrudnia też na gwałt minister Zbigniew Wassermann, a od nowego roku zacznie działać Prokuratoria Generalna. Wątpliwe więc, aby to nowe państwo było państwem tańszym.