Nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu powietrznym - to podstawa wszczętego właśnie śledztwa w sprawie poniedziałkowego wypadku samolotu MiG 29 na Mazowszu. Myśliwiec rozbił się koło Węgrowa, pilot zdołał się katapultować i trafił do szpitala.

Prokuratura do tej pory zabezpieczyła czarne skrzynki rozbitego samolotu, próbki paliwa, zapis rozmów między wieżą kontrolną a pilotem, a także dokumentację lotu i maszyny.

Sprawdzono trzeźwość osób w bazie lotniczej, które pełniły służbę w związku z lotem kontrolnym MiGa - wszyscy byli trzeźwi. Do tej pory nie zakończyły się jeszcze oględziny szczątków. Prace, które śledczy prowadzą z komisją badania wypadków lotniczych, mają się zakończyć jutro. Wciąż jednak nie przesłuchano formalnie pilota - ma trafić przed prokuratora niebawem, gdy opuści szpital.

Katastrofa wojskowego samolotu

Do katastrofy doszło w rejonie w miejscowości Drgicz na Mazowszu w powiecie węgrowskim. Pilot się katapultował, został odnaleziony przez wojsko. Był w dobrym stanie. Samolotem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego został przetransportowany do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.

Maszyna wystartowała z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. MiG-29, który się rozbił, był w służbie od sierpnia 1989 roku. Polska armia kupiła go z Czech.

Samolot spadł na zalesiony teren, 1,5 kilometra od najbliższych zabudowań. Nie było innych poszkodowanych.

Ekspert: Wyszkolenie pilota kosztuje więcej niż samolot

W sytuacji zagrożenia pilot nie ma prawa ryzykować. Musi przede wszystkim chronić swoje życie - mówił były pilot wojskowy, major rezerwy Michał Fiszer.

Dodaje, że brak ogromnych zniszczeń na miejscu katastrofy sugeruje,, że maszyna spadała z małą prędkością. A to oznacza, że samolot mógł wpaść w korkociąg. To by też tłumaczyło, dlaczego pilot katapultował się na dużej wysokości.

Na szczęście wyszkolenie pilota kosztuje znacznie więcej i państwo bardziej dba o ludzi i o wizerunek, niż o samoloty. Samoloty niedługo i tak będą wymieniane na nowe - mówi Fiszer.

Opracowanie: