NATO musi mieć możliwość zaatakowania, nim samo zostanie zaatakowane. Nie wystarczy obrona granic, trzeba niszczyć zagrożenia, gdziekolwiek się pojawią - to słowa sekretarza generalnego NATO. Lord George Robertson, przewodniczący warszawskiemu spotkaniu ministrów obrony Sojuszu, zaprzeczał wprawdzie, jakoby wojna z Irakiem była coraz bliższa, ale o kraju Husajna mówił bardzo ostro.

Ministrowie zapoznali się m.in. z amerykańskimi i brytyjskimi raportami na temat Iraku i przyjęli je – jak mówił lord Robertson – bardzo poważnie.

Z raportów wynika, że Irak ma broń chemiczną, biologiczną i wciąż zbliża się do uzyskania się broni atomowej. Robertson mówił wprawdzie, że ministrowie nie byli tymi informacjami zaskoczeni, ale szybko dodał, że ma nadzieję, że te przekonujące dowody dadzą ludziom wiele do myślenia.

Robertson mówił, że nie było mowy o ataku na Irak, bo sprawą zajmuje się wciąż Rada Bezpieczeństwa ONZ. Mówił jednak też o likwidowaniu zagrożeń, gdziekolwiek będą się znajdowały. Wspomniał o poparciu ministrów dla amerykańskich planów utworzenia tzw. natowskich sił reakcji, które miałyby właśnie uprzedzać ataki.

To wszystko nie zaskakuje. Spotkanie ministrów nie kończy się żadnymi konkretnymi decyzjami ani oświadczeniami, ale sygnał wysłany z Warszawy do ONZ jest jednak jasny – decyzje w sprawie Iraku powinny zapaść szybko.

Foto Archiwum RMF

20:10