"To już gorąca faza wojny hybrydowej" - ocenił ekspert wojskowy grupy "Informacyjny Sprzeciw", Ołeksandr Kowałenko. Jak zaznaczył, był to celowy rosyjski nalot testujący NATO, ponieważ drony, które wtargnęły do polskiej przestrzeni powietrznej, manewrowały i zmieniały kurs, więc nie był to efekt działania systemów walki radioelektronicznej (REB) w Ukrainie. Ekspert zwrócił także uwagę na typ dronów, jakie znaleziono na terytorium Polski, czyli drony Gerbera. Czym różnią się od popularnych Shahedów?

Jak zaznaczył ekspert, w przypadku zakłóceń systemów REB (walki radioelektronicznej), dron traci łączność z operatorem i podąża po ostatnio zaprogramowanej trasie aż do wyczerpania zasilania.

Drony, które po przekroczeniu polskiej przestrzeni powietrznej natychmiast zaczęły manewrować, zmieniały kurs i wysokość. To nie był efekt zakłóceń. Na głębokości 50 kilometrów w Polsce REB z Ukrainy po prostu nie działa - zauważył ekspert.

Jakie drony wkroczyły do Polski? To nie były Shahedy

Według Kowałenki, większość dronów, które przekroczyły polską granicę, nie należała do szeroko znanego typu Shahed. To były głównie drony wabiki i drony typu Gerbera. Moim zdaniem był to celowy nalot, a nie efekt działania systemów walki radioelektronicznej - podkreślił ekspert.

Ekspert wyjaśnia, że drony typu Gerbera mają ograniczone zdolności bojowe. To w praktyce dron-wabik. Jego funkcja polega głównie na odwracaniu uwagi systemów obrony przeciwlotniczej. Nawet jeśli zostanie wyposażony w głowicę bojową, jest ona niewielka. Drony te posiadają soczewkę Lunenberga, która imituje, że to dron typu Shahed-136 - wyjaśnił Kowałenko.

Część dronów została zestrzelona, jednak - jak ocenia ekspert - mogło ich być znacznie więcej. Trajektorie maszyn zniszczonych pokrywały się z tymi, które ostatecznie wtargnęły do polskiej przestrzeni powietrznej.

Drony typu Gerbera są produkowane w Rosji i zaprojektowane przez rosyjskie Biuro Doświadczalno-Konstrukcyjne im. Nikołaja Francewicza Gostello. Dron Gerbera jest wykonany z tworzywa sztucznego (poliplastiku), co zmniejsza jego masę, a tym samym zwiększa zasięg, bo może zabrać więcej paliwa. Obniża to też koszty produkcji oraz sprawia, że jest trudniej wykrywalny dla radarów. Waga drona to z reguły 5-10 kg, czasami więcej - maksymalnie do 18 kg.

Zasadniczo głowice są po to, by utrudnić pracę saperom, którzy takie wabiki, gdy te już spadną, muszą odnaleźć i uprzątnąć. De facto są to więc miny pułapki używane w perfidny sposób, gdyż takie drony mogą spaść gdziekolwiek; w Ukrainie najczęściej najpierw odnajdują je cywile - mówił dziennikarz i korespondent wojenny Marcin Ogdowski z redakcji "Polski Zbrojnej", który wielokrotnie pracował w Ukrainie.

Najczęściej jednak "Gerbery" realizują inne zadania. Rosja używa ich głównie jako wabiki - cele pozorne, które mają za zadanie odwrócić uwagę obrony przeciwlotniczej od ważniejszych celów: większych dronów typu Shahed/Gerań i pocisków manewrujących. Wysyłając Gerbery razem z innymi typami bezzałogowców i rakiet, Rosja próbuje stworzyć sytuację przeciążenia systemu wykrywania i niszczenia celów, dążąc do obniżenia skuteczności działania obrony przeciwlotniczej - powiedział Władimir Kusznikow z Ukraińskiego Portalu Militarnego.

Równie często używanym przez Rosję uzbrojeniem są irańskie drony typu Shahed-131/136. Są one znacznie większe niż Gerbery - mają masę ok. 200 i mogą przenosić głowicę bojową o masie kilkudziesięciu kilogramów (według różnych źródeł od 20 do 90 kg) na duże odległości (nawet do 2500 km).

Opracowana została także wersja odrzutowa Shahed-238 (Gierań-3), jednak jej wadą jest zbyt duże zużycie paliwa. Shahed mocno ewoluował od początkowych, oryginalnych (irańskich) modeli. Obecnie to groźna broń o znacznym zasięgu - komentuje Władimir Kusznikow. Ekspert zwraca także uwagę, że pojawiają się modyfikacje głowic bojowych - między innymi termobaryczne, odłamkowe i kasetowe (tj. wyposażone w kilka mniejszych podpocisków).

Rosja jest w stanie produkować nawet kilkaset (według różnych szacunków od ok. 200 do nawet 500) dronów Shahed dziennie. Liczba produkowanych dronów Gerbera jest prawdopodobnie większa.

Dwa cele Rosji

Co to było? Po pierwsze - test wobec NATO. Rosja sprawdza granice tego, co jest dozwolone wobec Sojuszu, i robi to w formacie hybrydowym. To już gorąca faza wojny hybrydowej - ocenił Kowałenko. Jego zdaniem, podobne prowokacje mogą się powtarzać nie tylko wobec Polski, ale także innych państw NATO, takich jak Estonia, Litwa, Łotwa, Finlandia czy Szwecja.

Ekspert zwraca uwagę na szerszy kontekst polityczny. To testowanie zdolności i jednocześnie bezczelność Putina, który po objęciu urzędu prezydenta USA przez Donalda Trumpa czuje się znacznie pewniej. Trump demonstruje wobec niego słabość - zaznaczył.

Rosyjskie działania miały również wymiar informacyjny. Kowałenko podkreśla, że zaraz po incydencie rosyjskie media i kanały informacyjne zaczęły szerzyć narrację, że za incydent odpowiada Ukraina.

Rosja od razu uruchomiła swoje platformy propagandowe, które przenikały do polskiego dyskursu i sugerowały, że to Ukraina zakłóciła drony i skierowała je do Polski. Pierwotną przyczynę, kto wystrzelił te drony, celowo pomijano - wyjaśnił ekspert.

Uważam, że właśnie takie były cele Rosji - przetestować NATO i jednocześnie uderzyć w relacje polsko-ukraińskie. W pewnym sensie Moskwa swój cel osiągnęła - podsumował Kowałenko.