W piątek rodzice osób z niepełnosprawnościami kończą protest w Sejmie. "Jutro opuszczamy Sejm! Żeby dalej działać, musimy być zdrowi, czasem trzeba zrobić jeden krok do tyłu, aby później zrobić dwa do przodu" - poinformowała na Facebooku posłanka KO Iwona Hartwich. Protest trwał od 6 marca.

Protestujący tłumaczą, że powodem zakończenia protestu są względy zdrowotne. Wczoraj dwie koleżanki zasłabły, dostały wysokiego ciśnienia. Przyjechała tutaj karetka. Jesteśmy już przeziębieni - mówiła Alicja Jochymek, mama niepełnosprawnej 25-letniej Kingi.

Rodzice nie kończą jednak walki. Dalej domagają się zrównania renty socjalnej z najniższym wynagrodzeniem. 

Jutro protestujący zapowiadają konferencję. 

Postulaty protestujących

Protest w Sejmie rozpoczął się 6 marca. Opiekunowie dorosłych osób z niepełnosprawnością domagają się podwyższenia renty socjalnej do wysokości najniższego krajowego wynagrodzenia, które wynosi 3490 zł brutto. Renta socjalna jest corocznie waloryzowana i od 1 marca 2023 r. wzrosła do 1588,44 zł brutto.

Protestujący zaprezentowali obywatelski projekt ustawy o rencie socjalnej, realizujący ich postulat. Posłowie Koalicji Obywatelskiej poinformowali, że klub przejmuje obywatelski projekt ustawy o rencie socjalnej i zgłasza jako swój. 

W ubiegłym tygodniu w resorcie rodziny i polityki społecznej odbyło się spotkanie kierownictwa ministerstwa z inną grupą opiekunów i osób z niepełnosprawnościami. Ustalono na nim, że będzie nowe świadczenie wspierające dla osób z niepełnosprawnością, opiekunowie będą mogli dorabiać do świadczenia pielęgnacyjnego.

W opublikowanym dzień później na Facebooku oświadczeniu posłanka KO Iwona Hartwich podkreśliła, że ta propozycja "nie dotyczy w żadnym stopniu naszych dzieci, podopiecznych chorych od urodzenia, którzy nie egzystują samodzielnie". "Dotyczy tylko tych rodziców, którzy chcieli iść do pracy. Będą musieli zweryfikować funkcjonowanie swojego podopiecznego" - napisała Hartwich. "Renta socjalna nadal jest głodowa i nie pozwala godnie żyć" - dodała.


Wdówik: To, co my proponujemy, dotyczy osób wymagających największego wsparcia

O ten wpis Robert Mazurek dopytywał w Porannej rozmowie w RMF FM Pawła Wdówika, pełnomocnika rządu ds. osób niepełnosprawnych. Mazurek chciał wiedzieć, czy rząd zamierza jakoś dogadać się z protestującymi. Zaproponowaliśmy świadczenie wspierające, które jest dla osób, o których tu mówimy, dwukrotnością tej renty bez zabierania renty. Czyli zamiast 1588 zł brutto proponujemy 3116 netto - odpowiadał Wdówik. To, co my proponujemy, dotyczy osób wymagających największego wsparcia - podkreślał. Jak dodawał, wiele osób, które teraz dostaje rentę socjalną, to osoby w miarę sprawne. Część z nich to osoby takie jak ja - ja też mam prawo do renty socjalnej, a jak pan widział, szedłem sam - mówił.

Co ustalono?

Wdówik podkreślał, że porozumienie osiągnięto w sprawie trzech zasadniczych elementów.

Pierwszy element to "świadczenie wspierające, kierowane bezpośrednio do osoby z niepełnosprawnością, nieobwarowane jakimikolwiek uzależnieniami typu dochód na członka rodziny, moment powstania niepełnosprawności, stopień niepełnosprawności czy aktywność zawodowa osób niepełnosprawnych". To świadczenie wynikające z niepełnosprawności będzie miało trzy poziomy - zapowiadał wczoraj Wdówik.

Poinformował, że pierwszy, najwyższy poziom świadczenia wspierającego zostanie uruchomiony od 2024 roku, drugi od 2025, zaś trzeci od 2026 r.

Wdówik podał, że poziom najwyższy będzie dla osób wymagających największego wsparcia i będzie równy dwukrotności renty socjalnej. Poziom drugi - jak kontynuował - ma być równy rencie socjalnej, a poziom trzeci to 50 proc. renty socjalnej. Zaznaczył, że "aby o to świadczenie móc wystąpić, trzeba najpierw mieć ustalony poziom potrzeby wsparcia". Czynność ta będzie przeprowadzana przez wojewódzkie zespoły orzecznicze - zapowiedział Wdówik.

Wiceszef MRiPS wskazał, że dla osób, które z różnych względów nie będą chciały przejść na nowy system świadczenia wspierającego, pozostaje świadczenie pielęgnacyjne z możliwością podjęcia dodatkowej pracy i zarobkowania do poziomu mniej więcej 20 tys. zł rocznie. Szczegółowa kwota zostanie dopracowana, ale to jest mniej więcej ten poziom, którego się spodziewamy - dodał.