Ratowali psa, który pobiegł za kaczkami – wiemy więcej o okolicznościach tragedii w Wolbromiu w Małopolsce. W poniedziałek po południu w stawie utonęło trzech młodych mężczyzn. Uratował się ich kolega, który o własnych siłach zdołał wydostać się spod lodu.

Mieszkańcy małopolskiego Wolbromia są wstrząśnięci tragedią, jaka rozegrała się w poniedziałek po południu.

Czterech znajomych w wieku 28, 24, 19 i 18 lat poszło razem na spacer z amstaffem. W pewnym momencie pies pobiegł za kaczkami po zamarzniętej tafli stawu. Młodzi ludzie weszli na lód, żeby go złapać. Wtedy wpadli do wody - relacjonuje przebieg zdarzenia dziennik "Fakt".

Pierwszy do stawu miał wpaść 28-letni właściciel psa, za nim koledzy, którzy - jak pisze "Fakt" - mieli ratować go, chwytając się za ręce i tworząc łańcuch ratunkowy.

Z wody wydostał się tylko najmłodszy z nich, ciągnąc za sobą psa.

"Gdy przybyliśmy na miejsce zdarzenia nie było widać na powierzchni wody osób, które się topiły. Znajdowały się już one w głębszych partiach wody" - mówił "Faktowi" brygadier Marcin Maciora z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Wolbromiu.

Strażacy z pomocą nurka wydobyli spod wody ciała mężczyzn.

"Byli tacy młodzi, mieli przed sobą całe życie. To jest ból nie do przeżycia, zwłaszcza dla rodziców. Niestety, jeden z nich był już sam ojcem. 24-letni Norbert osierocił dwójkę malutkich dzieci" - mówił dziennikowi mieszkaniec Wolbromia.