Pracownica gospodarstwa agroturystycznego miała niepowtarzalną okazję spotkania w cztery oczy… z pumą. Kobieta zobaczyła zwierzę wracając z pracy. O pojawieniu się drapieżnika powiadomiono już policję i wojewódzkie centrum zarządzania kryzysowego.

Kobieta jechała na rowerze, gdy nagle z zagajnika wyszedł na środek drogi wielki kot. Szybko zawróciła, zostawiła rower i pobiegła z powrotem do gospodarstwa, w którym pracuje. Jak twierdzi jej pracodawca, to wiarygodna osoba, dlatego natychmiast zawiadomiono odpowiednie służby.

Ostatni raz na Opolszczyźnie drapieżnika widziano ponad miesiąc temu. Również w czerwcu pumę widziano w lesie po czeskiej stronie granicy. Wówczas mężczyzna zauważył zwierzę atakujące sarnę.

Prawdopodobnie jest to ten sam wielki kot, którego od paru miesięcy tropią myśliwi na południu Polski. Na początku marca puma zaatakowała kilka zwierząt hodowlanych, regularnie też znajdowano zagryzione przez nią sarny. Możliwe, że drapieżnika przywieziono do Polski nielegalnie, a potem wyrzucono, bądź sam uciekł z prywatnej hodowli.