Do Sądu Najwyższego wpłynęła kasacja białostockiej prokuratury od wyroku w sprawie związanej z wypadkiem autokaru z licealistami w okolicach podlaskiego Jeżewa. W 2005 w tej katastrofie zginęło 13 osób, a 40 zostało rannych.

Do Sądu Najwyższego wpłynęła kasacja białostockiej prokuratury od wyroku w sprawie związanej z wypadkiem autokaru z licealistami w okolicach podlaskiego Jeżewa. W 2005 w tej katastrofie zginęło 13 osób, a 40 zostało rannych.
Miejsce wypadku na trasie Białystok-Warszawa, koło Jeżewa. Zdjęcie z września 2005 roku / Paweł Supernak /PAP

Chodzi o głośny, trwający pięć lat proces właścicieli biura turystycznego, z którego był wynajmowany autokar.

We wrześniu Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał małżonków Z. na kary więzienia w zawieszeniu i grzywny za przestępstwa związane z działalnością biura (chodzi m.in. o przestępstwa przeciwko dokumentom). Częściowo wyrok w tym zakresie uchylił.

Sąd rejonowy, a potem także okręgowy orzekły jednak, iż nie można oskarżonym zarzucić przyczynienia się do wypadku, a też taki zarzut - jako najpoważniejszy - właścicielom biura turystycznego postawiła prokuratura.

Przyczynienie się do wypadku miałoby polegać na dopuszczeniu do pracy kierowców, którzy z powodów zdrowotnych nie powinni mieć uprawnień zawodowych do prowadzenia autokarów i ciężarówek. Właściciele biura turystycznego mieli także nie wymagać od pracowników badań lekarskich potwierdzających brak takich przeciwwskazań. Okazało się to zgubne, bo kierowca, który spowodował wypadek miał padaczkę, a jego zmiennik - cukrzycę.

Sąd Rejonowy w Białymstoku, jako sąd pierwszej instancji, uznał jednak, że biorąc pod uwagę opinię biegłych nie można jednoznacznie przesądzić, że prowadzący autokar kierowca miał atak padaczki akurat w momencie, gdy doszło do wypadku.

W postępowaniu odwoławczym sąd okręgowy nie znalazł podstaw do odmiennej oceny tych dowodów. Nie zgodził się też z tezą prokuratury, że każdy wyjazd w trasę obu tych kierowców wiązał się ze sprowadzeniem bezpośredniego niebezpieczeństwa w ruchu drogowym.

Sąd ocenił przy tym, że "bezpośrednie niebezpieczeństwo" oznacza konkretne, a nie "jedynie abstrakcyjne" narażenie na szkodę. W tym konkretnym stanie prawnym trzeba byłoby więc dowieść, że kierowanie autokarem przez jednego z tych dwóch chorych kierowców niosło faktyczne niebezpieczeństwo, a byłoby to "niema nieuchronne" i "niezależne od czynników zewnętrznych dynamizujących rozwój wypadków".

Dlatego w tym zakresie Prokuratura Okręgowa w Białymstoku złożyła kasację na niekorzyść małżonków Z. i chce uchylenia wyroku oraz przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi okręgowemu.

Chodzi o dopuszczenie do pracy i wyznaczenie tych wskazanych kierowców agencji turystycznej do kierowania autokarami na trasach krajowych i zagranicznych, pomimo braku kwalifikacji zdrowotnych do pracy w tym charakterze - powiedział PAP prok. Adam Kozub, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Prokuratura uważa, że sąd odwoławczy nie rozpoznał części zarzutów i argumentów z jej apelacji. Chodzi m.in. o - przywoływane w kasacji - wnioski z opinii biegłych, np. dotyczące zachowania kierowcy autokaru tuż przed wypadkiem.

Według informacji PAP, kasacja została przez Sąd Najwyższy przyjęta, ale termin jej rozpoznania jeszcze nie został wyznaczony. Najwcześniej SN zajmie się nią w kwietniu.

Tragiczny koniec wycieczki

Do wypadku doszło 30 września 2005 roku, nieopodal Jeżewa, na trasie Białystok-Warszawa. W zderzeniu autokaru z ciężarową lawetą zginęło dziesięcioro uczniów - białostockich maturzystów jadących do Częstochowy, dwaj kierowcy autokaru (prowadzący pojazd i jego zmiennik) oraz kierowca lawety. 42 osoby zostały ranne.

Samochody zderzyły się podczas wyprzedzania zainicjowanego przez kierowcę autokaru.

Postępowanie wobec właścicieli biura, to drugi proces po katastrofie drogowej pod Jeżewem. Pierwszy zakończył się w 2009 roku. Oskarżonych było wówczas osiem osób, m.in. lekarka, która wydała kierowcy autokaru zaświadczenie o zdolności do pracy. Zapadło wtedy sześć wyroków skazujących w zawieszeniu.

Lekarka broniła się argumentem, że kierowca ukrywał, iż ma epilepsję. Skazana została m.in. na czasowy zakaz wykonywania zawodu. Sąd przyjął jednak, że między jej zaniedbaniami a wypadkiem nie było związku przyczynowo-skutkowego.

(az)