We wtorek po raz pierwszy nowo minowany prezydent USA George W. Bush wystąpił przed połączonymi izbami Kongresu. W czasie swojej przemowy zaprezentował swój program polityczny.

Program ten zapowiada zmianę kierunku polityki wewnętrznej po ośmiu latach rządów administracji demokratycznej. Niemal całe wystąpienie, transmitowane bezpośrednio przez telewizję, Bush poświęcił sprawom krajowym. Zaproponował znaczną obniżkę podatków - o 1,6 biliona dolarów w ciągu najbliższych dziesięciu lat - i przez jedną trzecią przemówienia uzasadniał, dlaczego jest potrzebna. Republikanie oklaskiwali na stojąco ten plan, a Demokraci demonstracyjnie milczeli.

Nie wszystkim się podoba...

Demokraci krytykują prezydencki plan podatkowy, twierdząc, że faworyzuje on zamożnych Amerykanów. W swojej replice demokratyczni liderzy w Kongresie, Tom Daschle i Dick Gephardt, oświadczyli także, że obniżka podatków na taką skalę grozi roztrwonieniem obecnej nadwyżki budżetowej. Daschle zwrócił uwagę, że doszło do tego w Teksasie za rządów Busha jako gubernatora. W przemówieniu Bush zaproponował jednocześnie aż 11-procentowy wzrost nakładów na oświatę, którą nazwał "swoim największym priorytetem", oraz na niektóre inne programy społeczne. Starając się uwiarygodnić swoje hasło "konserwatyzmu z ludzką twarzą", Bush podkreślił, że nie zgadza się "z tymi, którzy chcą nadmiernej redukcji rządu", i obiecał m.in. rozszerzenie medycznych świadczeń ubezpieczeniowych, dodatkowe nakłady na ochronę parków narodowych i zreformowanie federalnego funduszu emerytalnego, aby uchronić go przed niewypłacalnością.

Jeszcze w programie...

W prawie godzinnym przemówieniu sprawom międzynarodowym Bush poświęcił tylko około trzech minut - znacznie mniej niż zwykle czynił to prezydent Clinton w swoich orędziach o stanie państwa. Nie wymieniając z nazwy żadnego państwa, ani nawet nie wspominając o NATO, Bush powiedział tylko ogólnikowo, że "Ameryka ma okazję rozszerzyć i zabezpieczyć obecny pokój, promując swoiście amerykański internacjonalizm"; nie wyjaśnił jednak, co by to miało znaczyć. "Będziemy współpracować z naszymi sojusznikami i przyjaciółmi, aby być siłą na rzecz dobra i orędownikiem wolności. Będziemy działać na rzecz wolnych rynków, wolnego handlu i wolności od ucisku. Narody czyniące postępy na drodze do wolności znajdą w Ameryce przyjaciela" - oświadczył prezydent. Mówiąc o "zagrożeniach XXI wieku" dla USA, Bush wspomniał tylko o "terrorystach, tyranach i awanturniczych krajach zmierzających do budowy broni masowego rażenia". Aby zabezpieczyć się przed nimi - powiedział - USA muszą "zbudować i rozmieścić skuteczny system obrony antyrakietowej". Amerykańscy komentatorzy prasowi są zdania, że przemówienie Busha dowodzi jego zdecydowanej woli realizowania politycznych celów republikanów. Jak zwrócił uwagę środowy "Wall Street Journal", przemówienie Busha było pełne centrowej retoryki, pojednawczej wobec mniejszości rasowych, biednych i Demokratów. "Jednak pod tymi uspokajającymi słowami kryje się przedstawiony przez prezydenta budżet, odzwierciedlający klasyczne cele konserwatystów" - pisze "Wall Street Journal". Podobnie ocenia wystąpienie w Kongresie "Washington Post": "W swym programie Bush prawie w niczym nie ustąpił Demokratom, tak jakby rządził otrzymawszy od wyborców jasny mandat do realizacji swego programu politycznego, zapowiadanego w kampanii prezydenckiej".

Pomoże gospodarce?

Zapowiadaną obniżkę podatków komentatorzy porównują z podobnym przedsięwzięciem, zainicjowanym przez prezydenta Reagana na początku lat 80. Zapewniło ono gospodarce bodźce do szybszego wzrostu, ale spowodowało też rozdęcie deficytu budżetowego do około 400 miliardów dolarów na początku minionej dekady. Liberalne dzienniki "New York Times" i "Washington Post" krytykują program Busha jako zestaw obietnic niemożliwych do zrealizowania. "Budżet, który prezydent proponuje, jest wypaczony przez jego nacisk na obniżkę podatków, która jest niepotrzebna, niesprawiedliwa i nieostrożna" - pisze "N.Y.Times". Zdaniem "Washington Post", założenie Busha, że można spłacić większość długu publicznego, zwiększyć wydatki na oświatę o 11 procent, zwiększyć nakłady na zbrojenia i jednocześnie obniżyć podatki na proponowaną skalę, jest nierealistyczne i grozi koniecznością poważnego ograniczenia programów społecznych w najbliższych latach.

Foto EPA

01:45