"Newsweek" dotarł do kolejnego nagrania pokazującego kulisy zjazdu dolnośląskiej Platformy Obywatelskiej. Tym razem jest to film. Widać na nim, jak poseł Michał Jaros i radny z Polkowic Tomasz Borkowski namawiają delegata do głosowania na Jacka Protasiewicza. W zamian sugerują, że działacz mógłby trafić do rady nadzorczej jednej z państwowych spółek.

"Delegatem, którego namawiano do poparcia Protasiewicza, jest Paweł Frost, szef koła PO w Legnicy i tamtejszy radny, z zawodu tłumacz przysięgły. Frost to znany zwolennik Grzegorza Schetyny" - czytamy. Spotkanie odbyło się u n niego w domu dwa dni przed zjazdem. Inicjatorem rozmowy był Borkowski. Podczas nagrania Frost odzywa się niewiele, mówią głównie goście. Namawiają do głosowania na Protasiewicza i sugerują, że Frost, który ma zdany egzamin na członka rad nadzorczych, mógłby trafić do władz jednej z dolnośląskich spółek.

Tygodnik próbował skontaktować się z Pawłem Frostem. Nie ukrywa, że to on nagrał spotkanie. Zrobiłem to dla własnego bezpieczeństwa, bo Borkowski od kilku dni w natarczywy sposób namawiał mnie do poparcia Protasiewcza. Nikomu nie mówiłem, że chcę nagrać tę rozmowę, nawet rodzinie. Była to moja indywidualna decyzja - twierdzi Frost.

Taśma za taśmą

Dziś około 17 zebrać się ma zarząd krajowy Platformy Obywatelskiej. Wczoraj sekretarz generalny PO Andrzej Wyrobiec poinformował, że złożony został wniosek o unieważnienie zjazdu wyborczego partii na Dolnym Śląsku. Spotkanie ma też dotyczyć nieprawidłowości w wyborach regionalnych w Lubuskiem.

Przewodniczącą partii została tam na kolejną kadencję Bożenna Bukiewicz, wygrywając kilkoma głosami z wiceministrem spraw wewnętrznych Marcinem Jabłońskim. W sprawie nieprawidłowości w lubuskiej PO list do premiera Donalda Tuska napisała przed kilkoma tygodniami posłanka PO Bożena Sławiak. "Nie mogę firmować swoim autorytetem działań Pani Przewodniczącej (chodzi o szefową lubuskiej Platformy Bożenę Bukiewicz), które mogę określić jako korupcyjne" - napisała.

W sobotę na zjeździe PO Jacek Protasiewicz został wybrany na nowego szefa partii na Dolnym Śląsku. Pokonał Grzegorza Schetynę 11 głosami. W poprzednim tekście Newsweeka "Dolnośląskie taśmy prawdy. Praca za głos na zjeździe" czytamy, że tygodnik dotarł do nagrania, na którym słychać jak poseł PO Norbert Wojnarowski, stronnik Protasiewicza, obiecuje jednemu z delegatów, Edwardowi Klimce, załatwienie stanowiska w KGHM; w zamian chce oddania głosu na Protasiewicza.

Protasiewicz zapewnia, że nie upoważniał nikogo do składania jakichkolwiek ofert w jego imieniu.

Według wczorajszej wypowiedzi rzecznika rządu Pawła Grasia poseł Norbert Wojnarowski, który na nagraniu składa propozycję Edwardowi Klimce, podobnie jak wielu innych działaczy PO, pytał go kiedyś o pomoc w znalezieniu pracy. Przyszedł skarżyć się, że jego żona nie ma pracy - relacjonował. Usłyszał to, co słyszą w takich przypadkach wszyscy posłowie: Chłopie, to nie jest biuro pośrednictwa pracy. Jesteś z Dolnego Śląska, jeśli szukasz pomocy, masz tam Schetynę, masz tam Protasiewicza. Pytaj ich. Tu na pewno miejsca pracy nie znajdziesz. W kancelarii na pomoc w tej sprawie nie możesz liczyć - dodał.

W specjalnym oświadczeniu poseł Wojnarowski stwierdził, że to on padł ofiarą prowokacji. "Z dzisiejszej perspektywy widzę, że mój rozmówca celowo sprowadził ją na takie tory, chciał ode mnie coś usłyszeć. Dałem się sprowokować, poniosły mnie emocje i się zagalopowałem z tą pracą. Agitowałem na Protasiewicza, ale nigdy z nim nie ustalałem, że w zamian za głosy będziemy dawać pracę w KGHM. Wstydzę się za całą sprawę" - napisał. Zastrzegł, że jego zdaniem w samym nagraniu nie ma nic niestosownego.