Redakcyjny kolega Jarosława Ziętary, od lat starający się o wyjaśnienie jego śmierci - Krzysztof Kaźmierczak - zeznawał w środę przed Sądem Okręgowym w Poznaniu w procesie Aleksandra Gawronika, oskarżonego o podżeganie do zabójstwa dziennikarza „Gazety Poznańskiej”. Kaźmierczak współpracował z Ziętarą w „Gazecie Poznańskiej”. Obecnie jest dziennikarzem regionalnego dziennika „Głos Wielkopolski”.

Redakcyjny kolega Jarosława Ziętary, od lat starający się o wyjaśnienie jego śmierci - Krzysztof Kaźmierczak - zeznawał w środę przed Sądem Okręgowym w Poznaniu w procesie Aleksandra Gawronika, oskarżonego o podżeganie do zabójstwa dziennikarza „Gazety Poznańskiej”. Kaźmierczak współpracował z Ziętarą w „Gazecie Poznańskiej”. Obecnie jest dziennikarzem regionalnego dziennika „Głos Wielkopolski”.
Brat zaginionego dziennikarza Jacek Ziętara (L) i prokurator Piotr Kosmaty (P) na sali rozpraw / PAP/Jakub Kaczmarczyk /PAP

Sprawą porwania i zabójstwa redakcyjnego kolegi Kaźmierczak zajmuje się od 1992 r. Jest też współzałożycielem Komitetu Społecznego im. Jarosława Ziętary. W 2015 r. wraz z Piotrem Talagą Kaźmierczak wydał książkę "Sprawa Ziętary. Zbrodnia i klęska państwa". W publikacji przedstawione są m.in. kulisy śledztwa.

W swoich zeznaniach w środę Kaźmierczak przypomniał o spotkaniu, jakie odbył z gangsterem Maciejem B., ps. Baryła, w zakładzie karnym. Maciej B. spuścił głowę i powiedział, że "przeprasza za Jarka". Widziałem, że dużo go te słowa kosztowały (...). Był to dla mnie wstrząsający moment - podkreślił Kaźmierczak.

Dodał, że podczas spotkania gangster wracał pamięcią do spotkania Aleksandra Gawronika z osobami związanymi z Elektromisem. Maciej B. miał mu powiedzieć, że "mówiono, że Ziętara węszy i Gawronik powiedział, że trzeba uciszyć i zlikwidować". Mówił, że widział elementy związane z przygotowaniem do porwania Ziętary (...) i że doszło do porwania. Jarek został przewieziony na teren Elektromisu. To, co się działo później (Maciej B. - PAP), wie już od swojego kolegi "Lewego" - zaznaczył Kaźmierczak.

Jarka przetrzymywano, bito, a później przewieziono go pod Poznań (...) i że tam był dalej przetrzymywany (...). Tam gdzie go zabito, to zrealizował to ostatecznie jeden z tych obcokrajowców, który Jarka zasztyletował. Zwrócił na to uwagę "Baryła", bo trzeba to było zrobić tak, żeby było mało krwi. Potem ciało Jarka zostało rozpuszczone w jakimś kwasie i nie wyszło to tak, jak myśleli, do końca. Że zostały szczątki, kości i podzielili się nimi, rozwieźli, gdzieś je poukrywano, powyrzucano" - mówił Kaźmierczak.

Gawronik oskarżony jest o nakłanianie ochroniarzy spółki Elektromis do porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa dziennikarza. Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej". Pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 r. w drodze do pracy. Gawronik odpowiada z wolnej stopy, nie przyznaje się do winy.

Obrońca oskarżonego adw. Patrycja Leśkiewicz powiedziała PAP, że jej zdaniem powoływanie Kaźmierczaka na świadka w tym procesie jest "sytuacją bez precedensu dla polskiej procedury karnej". Kaźmierczak jako dziennikarz uzyskał dostęp do akt umorzonego postępowania i zapoznał się ze wszystkimi dowodami, jakie zostały tam zgromadzone - wskazała. Dodała, że jak wynika z publikacji książkowej Kaźmierczaka, również w sposób nieformalny kontaktował się on z prokuratorem prowadzącym postępowanie.

B. senatorowi grozi kara wieloletniego więzienia lub dożywocie. Ciała Ziętary do tej pory nie odnaleziono. Gawronik wyraził zgodę na podawanie jego nazwiska.

W środę przed sądem zeznawał także były zastępca szefa ochrony Elektromisu Marek Z. Według prokuratury i wcześniejszych zeznań świadka Macieja B. - miał on być powiązany z porwaniem Ziętary i widzieć jego ciało po zabójstwie.

W tej sprawie byłem przesłuchiwany przez 15 miesięcy przez tu obecną prokuraturę. Chciano wymusić na mnie zeznania, abym obciążył albo Świtalskiego albo Gawronika. (...) Ja żadnej wiedzy na temat uprowadzenia Jarosława Ziętary nie mam i nie posiadam - podkreślał w sądzie. Jak tłumaczył, w czasie, kiedy przebywał w ZK miał zgłosić się do niego funkcjonariusz i zaproponować badanie w sprawie Ziętary wariografem. Jak dodał, był zorientowany w sprawie i zgodził się, bo "nie miał sobie nic do zarzucenia".

Badanie zostało zmanipulowane. Nie było monitorowane, nie było żadnego świadka ani funkcjonariusza. Biegły ręcznie przestawiał pisaki jak mu się podobało, mówił, że tusz jest za gęsty czy coś. (...) badanie trwało bez przerwy 3,5 godziny w upale, byłem wykończony - mówił. Badanie posłużyło do tego, że prokurator i jego pracownicy stwierdzali, że ja Jarosława Ziętarę rozpuszczałem w kwasie w wannie, w domu, który kupiłem dopiero rok później, w październiku 1993 roku (...) Prokuratura mówiła mi też, że ja rozmawiałem z Baryłą i się chwaliłem, że Jarosław Ziętara był taki chudy, że zmieścił się w neseserze, bo go poćwiartowaliśmy. Ta czynność miała się też odbyć w moim domu, w salonie. Dowiadywałem się tych rzeczy podczas przesłuchań - dodał.

We wcześniejszych zeznaniach świadek obciążał Gawronika, wskazywał, że to jemu właśnie zależało na "zlikwidowaniu" dziennikarza. Tych zeznań Marek Z. nie potwierdził w środę w sądzie. Powiedział, że to "zeznania policjanta", nie jego, a protokoły przesłuchań zostały zmanipulowane.

Obrona b. senatora złożyła także w środę w sądzie wniosek o przesłuchanie w charakterze świadka prokuratora Piotra Kosmatego. Argumentując wniosek podała m.in. fakt nieformalnych kontaktów ze świadkami oraz nieprzekazywania sądowi dowodów w sprawie, w tym jednego z listów Macieja B. ps. "Baryła".

Wniosła też m.in. o przesłuchanie kolejnych świadków; współpracowników oskarżonego z lat 1991-92 do czego przychylił się sąd. Odnosząc się natomiast do kwestii prok. Kosmatego sędzia podkreśliła, że "ponieważ obrońca zarzuca prokuratorowi brak bezstronności i nierzetelność, pismo to zostanie zgodnie z wnioskiem obrońcy przekazane bezpośrednio przełożonemu prokuratora celem rozpoznania".

Kolejna rozprawa w drugiej połowie maja

We wtorek, przy wyjątkowych środkach ostrożności, zeznania w sprawie składał odbywający wyrok dożywocia Maciej B. ps. Baryła. Według prokuratury mężczyzna był naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa dziennikarza.

W sądzie Maciej B. odwołał wszystkie dotychczasowe zeznania obciążające Gawronika. Podkreślił, że o sprawie Ziętary nic nie wie i stwierdził, że przy składaniu zeznań obciążających b. senatora był instruowany m.in. przez prokuratora oraz że wyniki jego badań wariograficznych zostały sfałszowane.

Do tej pory sąd przesłuchał też założyciela spółki Elektromis, biznesmena Mariusza Świtalskiego oraz dwóch jego b. ochroniarzy. Wszyscy zaprzeczyli, by mieli cokolwiek wspólnego ze sprawą Ziętary.

Kolejna rozprawa odbędzie się w drugiej połowie maja.

(mn)