Policja w Hongkongu zatrzymała mężczyznę, który przyznał się do podłożenia ognia w pełnym ludzi wagonie metra w godzinach szczytu. Obrażenia odniosło 18 osób, z których dwie są w krytycznym stanie. Policja wyklucza atak terrorystyczny.

Jak przekazał szef lokalnej policji Kwok Pak-chung, 60-letni mężczyzna powiedział ratownikom, którzy transportowali go do szpitala, że to on był sprawcą pożaru i że zrobił to z powodów osobistych.

Policja podejrzewa, że do wzniecenia ognia mężczyzna wykorzystał koktajl Mołotowa.

Powołując się na źródło w policji, dziennik "South China Morning Post" pisze, że mężczyzna krzyknął: "spalę was na śmierć", a następnie wyciągnął butelkę i podpalił ją.

Nagrania, które krążą po internecie, przedstawiają chaotyczne sceny z palącego się wagonu i ze stacji metra. Na jednym z filmików widać mężczyznę stojącego na peronie w palących się spodniach oraz ludzi, którzy za pomocą ubrań próbują ugasić płomienie.

Rannych zostało 18 osób. Stan dwóch z nich jest krytyczny, a sześciu - poważny. Nie jest jasne, czy do bilansu rannych wliczany jest sprawca.

Setki policjantów i strażaków zostało wezwanych do pożaru, w wyniku którego zamknięto ruchliwą stację Tsim Sha Tsui w popularnej wśród turystów dzielnicy Koulun (Kowloon).

W Hongkongu bardzo rzadko dochodzi do takich incydentów. Hongkong, zamożne azjatyckie centrum finansowe, ma reputację bezpiecznego miejsca, z niskim odsetkiem brutalnych przestępstw. 

(mal)