Do czerwcowego szczytu Rady Europejskiej Polska będzie gotowa z wyliczeniami, jakie środki będą niezbędne do przyjęcia w naszym kraju uchodźców z Afryki i Syrii. Tak mówi w rozmowie z RMF FM wiceminister spraw wewnętrznych Grzegorz Karpiński. Chodzi o pokazanie, że nie jesteśmy przygotowani na przyjmowanie imigrantów z basenu Morza Śródziemnego.

Wczoraj Komisja Europejska ogłosiła strategię, która przewiduje rozmieszczenie imigrantów w różnych krajach Unii. W przypadku Polski mówi się o mniej więcej dwóch tysiącach osób.

Wyliczenia Polski mają pokazać, że nie jesteśmy przygotowani na przyjmowanie imigrantów z basenu Morza Śródziemnego. Dla nas kluczowa jest gotowość na falę uchodźców z Ukrainy. Chodzi o to, by na papierze mieć wyliczenia kosztów, różne scenariusze, by rozmowy polityczne nie skończyły się na takim prostym "nie, bo nie". Dzisiaj jesteśmy przygotowani do wykonania innego zadania, jakim jest przyjęcie uchodźców ewentualnych ze wschodnich obszarów Europy. Ale jeśli takie decyzje zapadną, będziemy do tego gotowi – zapewnia Karpiński.

Minister Karpiński dodaje, że ostateczną decyzję podejmie Rada Europejska, czyli przywódcy państw unijnych a nie Komisja Europejska. Jak mówi, w czerwcu będziemy dalej walczyć o utrzymanie poprzednich ustaleń o dobrowolności przyjmowania imigrantów z Afryki. Zmiana tych ustaleń w Brukseli,  jak mówi jest zadziwiająca.

Jak wczoraj ustaliła korespondentka RMF FM, Polska w najbliższym czasie będzie musiała przyjąć prawie tysiąc uchodźców. Jak wynika z aneksu dokumentu Komisji Europejskiej w sprawie migracji - to ludzie, którzy przebywają obecnie w obozach w Syrii. Dodatkowo będziemy musieli przyjąć ponad tysiąc osób, które nielegalnie przypłynęły do Europy przez Morze Śródziemne. Bruksela ogłasza obowiązkowe przyjmowanie kontyngentów imigrantów mimo oporu m.in. Polski.

Decyzja w tej sprawie została podjęta mimo oporu takich krajów, jak Polska czy Wielka Brytania. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker osobiście dopilnował, żeby limity na uchodźców były obowiązkowe.

W specjalnym nagraniu wideo na tle statystyk szef Komisji tłumaczy, że takie kraje jak Niemcy czy Szwecja przyjmują najwięcej uchodźców. Mówi, że małe kraje mają w przeliczeniu na mieszkańca więcej uchodźców niż duże. To bezpośrednia aluzja do Polski, która - jak wynika z prezentowanych statystyk - przyjmuje mniej uchodźców niż np. Czechy czy Cypr, a 40 razy mniej niż Szwecja.

Na niekorzyść Polski przemawia zwłaszcza liczba wniosków o azyl. Z unijnych statystyk wynika, że "presja imigracyjna" na Polskę jest niewielka. W zeszłym roku w Niemczech złożono ponad 200 tysięcy wniosków o azyl, a w Polsce tylko - 8 tysięcy. Także fakt, że jesteśmy dużym krajem - przemawia na naszą niekorzyści. W przeliczeniu na liczbę mieszkańców liczba uchodźców w naszym kraju jest - wręcz znikoma.

Polska może się jedynie "bronić" swoim niskim PKB czy stopą bezrobocia. Argumentem może być także słaba infrastruktura, czyli słaba zdolność do absorpcji większej liczby uchodźców.

Nasi dyplomaci będą używać argumentu o potencjalnym napływie uchodźców z Ukrainy w razie zaostrzenia się konfliktu z Rosją, jednak i oni nieoficjalnie przyznają, że jeśli chcemy liczyć na unijną solidarność w sprawach Ukrainy i ewentualnych ukraińskich uchodźców, to musimy teraz zgodzić się na azylantów z Afryki.

Bruksela obiecuje wsparcie finansowe dla krajów przyjmujących uchodźców. Już w poniedziałek unijni szefowie dyplomacji będą po raz pierwszy omawiać propozycje Komisji. Można spodziewać się wielu głosów sprzeciwu, tym bardziej, że propozycja KE jest sprzeczna z decyzją szefów państw i rządów z kwietnia, którzy opowiedzieli się za dobrowolnością w tej sprawie.