​Sąd aresztował na trzy miesiące jednego z dwóch napastników, którzy obcięli cztery palce swojemu koledze z pracy. Wobec drugiego mężczyzny nadal toczy się postępowanie. Jak na razie obaj usłyszeli zarzut usiłowania zabójstwa i spowodowanie poważnego uszczerbku na zdrowiu.

Obaj mężczyźni nie przyznają się do winy. Twierdzą, że nie było ich w lesie pod Grójcem. Potwierdzili jednak, że znają poszkodowanego mężczyznę i że pracowali razem, wykonując drobne remonty.

Starszy z mężczyzn, który był szefem budowlańców, zaprzeczył, że miał z ofiarą zatarg finansowy i nie wypłacał mu pensji. Sam nie prowadził żadnej działalności gospodarczej, był zatrudniony w firmie budowlanej i organizował drobne remonty "na czarno".

Wczoraj reporter RMF FM Mariusz Piekarski ustalił, że podejrzani wywieźli 22-latka do lasu z zamiarem zabójstwa. Po okaleczeniu go byli przekonani, że nie żyje, dlatego usłyszeli zarzut usiłowania zabójstwa. Za taki czyn może im grozić nawet dożywocie.

Z ustaleń reportera RMF FM wynika, że okaleczony zeznał, że domagał się dwóch tysięcy złotych wynagrodzenia za pracę od jednego ze swoich napastników. Wtedy został przez niego i innego pracownika firmy budowlanej wywieziony do lasu.

Sprawcy mają 21 i 29 lat. Jeden to mieszkaniec okolic Warszawy, drugi nie ma stałego zameldowania. Żaden z nich nie miał przeszłości kryminalnej.