"Nasze dzieci nie mają jak dojechać na kolonie" - skarżą się rodzice, którym na trzy tygodnie przed wyjazdem PKP Intercity anulowało rezerwacje grupowe. Na Gorącą Linię RMF FM otrzymaliśmy od Was kilka sygnałów w sprawie 80-osobowej grupy dzieci z Warszawy, które na początku lipca miały jechać w góry. Problem może jednak dotyczyć większej liczby dzieci, i to z całej Polski.

Rodzicom dzieci z Warszawy, dla których zabrakło miejsc, przewoźnik zaproponował, że mogą im wykupić bilety za 60 złotych. Wcześniej podróż miała kosztować 30 złotych. Co więcej, dzieci nie będą mogły zająć kolejnych przedziałów, tylko te, w których akurat będą miejsca. Organizatorzy wyjazdu podkreślają jednak, że takie rozwiązanie w ogóle nie wchodzi w grę.

W naszej grupie są sześciolatki. Zawsze jak jeździliśmy, dostawaliśmy rezerwację na cały wagon. Staliśmy na korytarzu, pilnowaliśmy, wchodziliśmy do dzieci, odprowadzaliśmy do toalety. Jeżeli one będą rozrzucone w różnych miejscach, nie jesteśmy w stanie zagwarantować bezpieczeństwa. Nie ma szansy - mówi Ewa Michalska, organizatorka kolonii w jednej z warszawskich parafii.

Rodzice mogą stracić pieniądze za rezerwację ośrodka dla dzieci

Poza tym spora część jej grupy miała jechać pociągiem TLK tylko dzięki dofinansowaniu, więc zwyczajnie nie stać ich na bilety na ekspres. Ponad dwukrotnie droższy autokar też odpada, więc tak naprawdę nie wiem, co mam dalej robić. Złożyliśmy odwołanie, ale Intercity milczy - denerwuje się Ewa Michalska. Dotrzymaliśmy wszystkich terminów, do 15 maja złożyliśmy nasz wniosek o grupową rezerwację i wpłaciliśmy ponad 800 złotych. Mamy już zarezerwowany ośrodek w Nowym Targu, więc jeśli trzeba będzie odwołać wyjazd, rodzice stracą i te pieniądze - dodaje.

Organizatorzy wyjazdów są zdani sami na siebie

Przewoźnik tłumaczy, że w tym roku musiał zmienić zasady przyznawania miejsc dla grup zorganizowanych. Mimo że spółka dysponuje większą liczbą wagonów, zdecydowała się na odrzucenie jednej trzeciej wniosków rezerwacyjnych. Rzecznik Intercity Małgorzata Sitkowska wyjaśnia, że chodzi o zapewnienie równego dostępu do usług także dla "zwykłych" pasażerów.

W ubiegłym roku były bowiem takie sytuacje, że pojedyncze osoby nie były w stanie znaleźć w pociągach miejsca, bo spora część przedziałów była pozamykana właśnie dla rezerwacji grupowych. Sitkowska nie odpowiada jednak na pytanie dlaczego - skoro zmieniono zasady - nie zdecydowano się na przyspieszenie terminu, w którym informacja o anulowaniu rezerwacji dociera do organizatora. Tak jak w latach ubiegłych wnioski o rezerwacje można było składać do 15 maja, a dopiero 4 czerwca Intercity zaczęło informować o decyzjach i odmowach rezerwacji.

Przewoźnik przekonuje, że jeszcze raz analizuje odrzucone wcześniej wnioski i kilka z nich zostało jednak rozpatrzonych pozytywnie. Spółka twierdzi, że w tej chwili decyzje odmowne usłyszeli organizatorzy około 700 wyjazdów.