"Nie chcielibyśmy lockdownu. (…) Koszty takiego lockdownu, jak się okazuje, są znacznie większe niż korzyści z niego - w tym sensie, że skutki lockdownu uniemożliwią nam inwestowanie w ochronę zdrowia" - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM wicepremier Piotr Gliński. Zapowiedział, że w najbliższy czwartek ogłoszone zostaną nowe koronawirusowe restrykcje.

"Przewidujemy, że obostrzenia, które zostały wprowadzone w sobotę, a będą jeszcze wprowadzone w czwartek, spowodują, że za tydzień, 10 dni, dwa tygodnie powinniśmy mieć jakąś trwałą stabilizację. (...) Lockdown to nie jest rozwiązanie, które w jakikolwiek sposób pomoże w perspektywie 2-3 miesięcy w poradzeniu sobie z epidemią" - zaznaczył Gliński.

Gliński: Na 1 listopada cmentarzy zamknąć nie możemy

W internetowej części rozmowy, pytany przez Roberta Mazurka o to, czy rząd rozważa zamknięcie cmentarzy w okresie Wszystkich Świętych, wicepremier odparł: "W Polsce na 1 listopada cmentarzy zamknąć nie możemy".

"Apelujemy do samorządów o większą ilość transportu zbiorowego" - stwierdził również Piotr Gliński, podkreślając, że w pandemii "głównym zagrożeniem jest transport publiczny".

Równocześnie zaznaczył: "Ja 1 listopada bardzo często jeździłem na cmentarze transportem zbiorowym i nie przypominam sobie tam wielkich kolejek, ponieważ bardzo dobrze lokalni gospodarze to rozwiązywali".

Wicepremier wykluczył również w tym momencie zamknięcie szkół. "Nie planujemy. Mniej niż 2 procent szkół działa w tych różnych systemach mieszanych czy online. To jest niewielki procent" - przekonywał.

Zastrzegł jednak, że "jeżeli coś się stanie, to będziemy musieli weryfikować decyzje".

Więcej ludzi w kinach i teatrach? "To jest absolutnie niemożliwe w tej chwili"

Minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu odniósł się również do apeli środowisk artystycznych, które alarmują, że ich sytuacja finansowa stała się katastrofalna na skutek procentowego ograniczenia liczby osób na widowni kin i teatrów.

"Nawet wczoraj dzwoniłem do GIS, czy można ewentualnie zwiększyć ten procent. Nie" - kategorycznie stwierdził Gliński. "Specjaliści powiedzieli, że to jest absolutnie niemożliwe w tej chwili i musimy się wszyscy tym rygorom poddawać" - dodał.

Zastrzegł, że rząd przygotował pakiet wsparcia w wysokości 400 milionów złotych dla artystów poszkodowanych przez epidemię.

Piotr Gliński: Spółki państwowe najprawdopodobniej powinny kupować media

"Tam, gdzie będzie to możliwe, najprawdopodobniej spółki państwowe powinny kupować media" - oświadczył na antenie RMF FM Piotr Gliński, zastrzegając natychmiast: "Nie sądzę, żeby było to destrukcyjne dla rynku medialnego, że będzie jakiś monopol (...) - w tej chwili jest olbrzymia przewaga mediów, które nie są w rękach kapitału związanego z polskim rządem".

Dopytywany przez Roberta Mazurka o to, czy Orlen będzie skupował dla rządu gazety, wicepremier odparł: "Przyzna pan, że nie jest to sytuacja normalna, żeby całość praktycznie prasy lokalnej w Polsce była w ręku po pierwsze jednej korporacji, po drugie korporacji niemieckiej. (...) Rynek medialny jest szczególnie wrażliwy z uwagi na jego wpływ na funkcjonowanie demokracji - i dlatego w Polsce musimy tę sytuację zmienić".

Piotr Gliński o sukcesie Igi Świątek: Młodzi tenisiści muszą na ogół opierać się o pracę swojego najbliższego zaplecza

"To jest gigantyczny sukces sportowy, ale przede wszystkim jej (Igi Świątek) osobisty, jej zaplecza, jej rodziny - bo to na ogół na tak jest, że ci młodzi tenisiści muszą się opierać o pracę swojego najbliższego zaplecza. Chociaż w ostatnich latach troszkę się poprawiło w tej kwestii - z tego, co wiem - jeżeli chodzi o wsparcie związku tenisowego" - tak natomiast Piotr Gliński skomentował triumf Igi Świątek w wielkoszlemowym French Open.

Minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu przekazał, że ma dzisiaj spotkanie z prezesem Polskiego Związku Tenisowego.

"Mam nadzieję, że uda nam się popracować w tym kierunku, by można było w łatwiejszy sposób rozwijać ten masowy sport młodzieży, także tenis" - stwierdził.

GLIŃSKI u MAZURKA: PRZECZYTAJ CAŁĄ ROZMOWĘ!

Robert Mazurek: Na początek komunikat. Komunikat z oficjalnej strony rządowej. "Sprawami sportu zajmie się dedykowany urząd: Narodowe Centrum Sportu, podlegający ministrowi kultury, dziedzictwa narodowego i sportu". Pierwsza prośba. Czy mógłby pan coś z nimi zrobić? I powiedzieć, że "dedykować" to można książkę albo kompozycję, ale na Boga, na pewno nie urząd.

Piotr Gliński: Wspólnie dbajmy o polski język, jego poprawę.

Pan jest wicepremierem. Powinien pan ich wybatożyć.

Media też mają dużo do zrobienia w tej kwestii.

No nie wiem. Naprawdę. Uważam, że batożenie takich typów bardzo polszczyźnie by się przysłużyło, ale dobrze. Porozmawiajmy w takim razie o meritum. Widzi pan? Mówię jak politycy. Oni też chcą o meritum. Iga Świątek wygrywa w Roland Garros. Polska reprezentacja roznosi Finlandię i nie przegrywa z Włochami. A żeby nie było, że tylko nogą albo ręką możemy ruszać, to proszę bardzo: szachista Jan Krzysztof Duda pokonuje mistrza świata Magnusa Carlsena. I co? I nie mógł pan zostać tym ministrem sportu od początku?

Jeszcze pan Zmarzlik został po raz drugi mistrzem świata w żużlu.

A to za pańskiej kadencji już?

(śmiech) W okolicach. Bardzo miło, że są sukcesy, zwłaszcza ten sukces w Roland Garros pani Igi Świątek, to jest gigantyczny sukces sportowy, ale przede wszystkim jej osobisty i jej zaplecza, i rodziny, bo to na ogół tak jest, że ci młodzi tenisiści muszą się opierać o pracę swojego najbliższego zaplecza. Chociaż w ostatnich latach troszkę się też poprawiło w tej kwestii, z tego, co wiem, jeżeli chodzi o wsparcie związku tenisowego.

Tak naprawdę oczywiście wszyscy będziemy się teraz ekscytować sukcesami, obecnymi i - mam nadzieję - przyszłymi, Igi Świątek. Zawsze pozostanie pytanie, czy coś z tego wynika dla dzieciaków. Tak naprawdę - ja wiem, że tenis jest sportem drogim - ale czy zawsze musi być aż tak drogi? Nie mówię przecież o profesjonalnym tenisie.

No oczywiście, że tego rodzaju sukcesy powinny być wykorzystywane. Do pewnego stopnia sukces Adama Małysza był wykorzystany, bo widać, że jest jakaś kontynuacja i młodzież też bawi się w te narty. Żałuję, że sukces Justyny Kowalczyk nie został dostatecznie wykorzystany, bo tych tras narciarskich mamy niewiele. Mam nadzieję, że uda nam się - ja dzisiaj nawet mam spotkanie z prezesem Polskiego Związku Tenisowego - że uda nam się także popracować w tym kierunku, żeby można było w łatwiejszy sposób rozwijać ten masowy sport młodzieży i także tenis.

Wiem, że pan jest kibicem piłkarskim. Co mało kto wie pewnie.

Kibicem sportu. Piłkarskim umiarkowanym. Dobry futbol oczywiście bardzo lubię, ale wie pan, z tym dobrym futbolem to różnie bywa. Ale ja kocham sport.

Czy grał pan w tenisa? Bo ja muszę dokonać coming outu, dopóki to jeszcze jest legalne: proszę państwa, ja nie grałem w tenisa i nie umiem.

Ja odbijałem trochę, ale beztalencie. I o tym wolałbym nie rozmawiać. (śmiech)

Tak to i ja umiem. Odbijałem też, ale wie pan. Katastrofa.

Grywałem, rozgrywałem jakieś tam gemy nawet amatorskie, kilka meczów, ale to w ogóle makabra.

Raz prawie wygrał pan Wimbledon, tak słyszeliśmy. Pytanie serio: czy pan ma w telefonie, bo ma telefon komórkowy, to wiemy, aplikację ProteGO Safe?

Ja nie mam, ponieważ używam bardzo starodawnego telefonu i używam go na tyle tylko, na ile potrzebuję.

Ministerstwo Zdrowia namawia wszystkich, byśmy mieli tę rządową aplikację. Ona ma różne zalety, ale pewną cechę, która ludzi trochę niepokoi - mianowicie ona nas identyfikuje i pokazuje, gdzie jesteśmy - wokół zakażonych.

Tu chodzi o to - i takie aplikacje są stosowane na całym świecie, np. w Korei dzięki temu w dużej mierze powstrzymano czy też zmniejszono, zminimalizowano epidemię - żeby łatwo można było zidentyfikować osoby, które miały styczność z kimś, kto jest zakażony. I po to tylko to jest. Już nie przesadzajmy. Dobrze by było, żeby wszyscy Polacy, a większość faktycznie żyje z telefonem, ja do nich nie należę, prawda, i troszeczkę w innej funkcjonuję sytuacji jako osoba wykonująca specyficzny zawód, natomiast jest apel do wszystkich obywateli, żeby tę aplikację stosowali. 

Czechy zamykają szkoły, bary, restauracje. Zdaje się od jutra. Czy Polska podąży tą drogą? Czy czeka nas powolny, częściowy lockdown?

Nie chcielibyśmy lockdownu. My mamy pewne doświadczenia. Tamten lockdown z początku epidemii był potrzebny z dwóch powodów. Po pierwsze, nie znaliśmy jeszcze zupełnie zagrożenia. W tej chwili troszeczkę lepiej to zagrożenie rozpoznajemy. A po drugie, koszty takiego lockdownu, jak się okazuje, są znacznie większe niż korzyści z niego. W tym sensie, że skutki lockdownu uniemożliwią nam krótko mówiąc inwestowanie w ochronę zdrowia i spełnianie przez państwo podstawowych swoich funkcji.

No dobrze, tylko to jest tak, że przecież nie ma dnia, żebyśmy nie słyszeli kolejnych lekarzy, epidemiologów, profesorów, a nawet przecież urzędników z Ministerstwa Zdrowia, że jeszcze tydzień, jeszcze dwa, optymiści mówią o trzech - a to wszystko runie, jeśli w tym tempie będzie przybywało zakażonych.

W tym tempie - jak pan zauważył. Nie wiem, zobaczymy, jakie będą dzisiaj wyniki. Podskoczyło, ale w tej chwili się ustabilizowało. My jednak przewidujemy, że te obostrzenia, które zostały wprowadzone w sobotę, a będą jeszcze wprowadzone w czwartek, spowodują, że za tydzień, 10 dni, dwa tygodnie powinniśmy mieć jakąś stabilizację trwałą. Ale wracając do lockdownu jeszcze raz. To nie jest rozwiązanie, które w jakikolwiek sposób pomoże w perspektywie dwóch-trzech miesięcy w poradzeniu sobie z epidemią... Wtedy musieliśmy to zrobić, ponieważ system zdrowia, system zabezpieczenia nie był przygotowany. Nie mieliśmy maseczek, testów. Cały świat tego nie miał.

Czy czeka nas, grozi nam orbanizacja mediów? Pytanie, czy Orlen będzie skupował dla rządu gazety? Podobno Orlen chce kupić grupę Polska Press. To jest taka grupa, która ma 20 dzienników, ponad 100 tygodników lokalnych, kilka portali.

Przyzna pan, że nie jest sytuacją normalną, żeby całość praktycznie prasy lokalnej w Polsce była w ręku po pierwsze, jednej korporacji, po drugie, korporacji niemieckiej...

To teraz będzie w ręku drugiej korporacji, korporacji Orlen. Kontrolowanej przez rządzących.

...nie jest to sytuacja zgodna ze standardami europejskimi, bo rynek medialny jest szczególnie wrażliwy z uwagi na jego wpływ na funkcjonowanie demokracji. I dlatego w Polsce musimy tę sytuację zmienić.

Czy będziemy ją zmieniać w ten sposób, że Orlen będzie kupował te media?

Tam, gdzie będzie to możliwe, najprawdopodobniej spółki państwowe powinny kupować media. Ale nie sądzę, żeby to było z kolei destrukcyjne dla rynku medialnego, że to będzie jakiś monopol z drugiej strony. W tej chwili jest olbrzymia przewaga mediów, które nie są w rękach kapitału związanego z polskim rządem. Więc niech się pan redaktor tak bardzo nie obawia.

Przerażenia na mojej twarzy pan nie zauważy.

Ale maluje pan jakieś takie obrazy straszliwe, że Orlen przyjdzie... No piękna polska firma.