"Minister przyjechał nieprzygotowany do rozmów" - usłyszał nasz reporter od pielęgniarek ze szpitala w Wyszkowie. W negocjacjach z protestującymi uczestniczy szef resortu zdrowia Marian Zembala. Po północy dołączył do niego też burmistrz Wyszkowa Grzegorz Nowosielski. Rozmowy trwają już kilkanaście godzin. Ich duża część odbywa się wieczorem i w nocy. - Chcemy iść do domu - mówią pielęgniarki, które od kilkudziesięciu godzin nie wychodzą ze szpitala.

Jesteśmy rozczarowane już pierwszymi słowami pana ministra. Nie podoba nam się jego ton. Jak sam powiedział, jest ministrem dopiero od 5 dni. Po tych 5 dniach jego urzędowania nie chciałabym go obrażać - powiedziała w rozmowie z RMF FM jedna z pielęgniarek. 

Strajkujące w szpitalu w Wyszkowie pielęgniarki nie wykluczają zaostrzenia protestu. Na czas negocjacji wróciły do pracy, ale nie wiadomo jednak, na jak długo. Wszystko zależy od efektów rozmów.

Jeżeli nie uzyskamy swoich postulatów, zaostrzamy strajk. Po prostu wszystkie wychodzimy. Zostają lekarze. Opuszczamy szpital, w gotowości zagrożenia życia jesteśmy cały czas - mówią pielęgniarki w rozmowie z Michałem Dobrołowiczem. 

W wyszkowskim szpitalu pojawia się coraz więcej mieszkańców. Przeczytaliśmy w internecie, że pielęgniarki proszą nas o wsparcie. Przyszliśmy do nich, bo to nasze znajome albo krewne. Jesteśmy pewni, że wygrają - mówią mieszkańcy. Wymowne jest to, że najmłodsza pielęgniarka pracująca w tym szpitalu ma 40 lat. Młode kobiety nie chcą pracować w tym zawodzie. Odstraszają je niskie pieniądze i nikt z tym nic nie chce zrobić - dodają.

Przypomnijmy, że pielęgniarki w poniedziałek odeszły od łóżek pacjentów. Na najbliższą niedzielę w Wyszkowie zaplanowano wiec mieszkańców w geście solidarności ze strajkującymi. 

Główne żądania strajkujących dotyczą podwyżek związanych z nowym, wyższym kontraktem ich szpitala z Narodowym Funduszem Zdrowia oraz lepszych warunków wynagradzania na nocnych i świątecznych dyżurach.

(mal)