Jest akt oskarżenia wobec mężczyzny, który w wakacje koło Pucka na Pomorzu kilkukrotnie oślepiał laserem pilotów wojskowych śmigłowców. Śledczy wysłali go dziś do sądu.

Razem z aktem oskarżenia prokuratorzy wysłali do sądu także wniosek o dobrowolne poddanie się karze przez podejrzanego. Nie chcą jednak mówić o szczegółach kary, którą zaproponował dla siebie trzydziestokilkuletni mieszkaniec Pomorza. Zdradzają jedynie, że mężczyzna tylko częściowo przyznał się do winy.

Według śledczych oskarżony miał cztery razy oślepiać pilotów wojskowej Anakondy, którzy wykonywali nocne loty treningowe. We wrześniu został zatrzymany przez policję na gorącym uczynku. Pilot precyzyjnie określił miejsce, z którego w stronę jego maszyny ktoś skierował wiązkę lasera.  

Mężczyzna, który wypoczywał wtedy nad morzem u swojej rodziny, tłumaczył śledczym, że kierował laser w stronę śmigłowca, bo przeszkadzał mu hałas. Mężczyzna wyjaśniał, że śmigłowce latały często i nisko i nie mógł spać, po prostu zakłócały mu nocny spokój. Faktem jest, że był taki okres latem, gdzie było dużo skarg na śmigłowce. Piloci mają tu wyznaczone swoje korytarze, gdzie trenują różne manewry. Tym laserem mężczyzna chciał przepędzić śmigłowce. Zasłaniał się także nieświadomością. Mówił, że nie wiedział, iż używanie takiego emitera laserowego, może spowodować poważne zagrożenie dla lecącego śmigłowca - mówi Piotr Styczewski, prokurator rejonowy w Pucku.    

W trakcie śledztwa podejrzany mężczyzna został przebadany przez biegłego psychiatrę. Nie stwierdzono u niego niepoczytalności, będzie mógł więc stanąć przed sądem. Za sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lotniczym mężczyźnie grozi mu do 8 lat więzienia.