Kradzieże w polskich szpitalach - trudno uwierzyć, ale w XXI wieku to prawdziwa plaga. Tylko w szpitalu w Grudziądzu od początku roku pacjenci i odwiedzający ukradli sprzęt, wyposażenie i różne drobiazgi o wartości 50 tysięcy złotych. Łupem złodzieja padły nawet... maskotki z oddziału dziecięcego. Rabuś w końcu oddał zabawki, ale dyrektor placówki, Marek Nowak, zapowiedział, że i tak pokaże na stronie internetowej szpitala zapis z monitoringu.

Tomasz Fenske: Ta kradzież bulwersuje chyba każdego. Czy podtrzymuje pan pomysł umieszczenia zdjęć złodzieja na stronie internetowej szpitala? Może pan mieć problemy. Nie lepiej zostawić sprawę wymiarowi sprawiedliwości?

Marek Nowak: Tydzień temu przekazałem informacje do prokuratury. Nie wiem, czy podjęła jakieś kroki. Po tygodniu wysłała do mnie pismo, ile bocian kosztuje. 30 złotych, to nie jest problem. Problemem jest zuchwałości, bezczelności. Prawdopodobnie sprawa zostanie umorzona, czyli następuje, zgodnie z prawem, przyzwolenie, że można robić małe i duże krzywdy. Ja szanuję prawo, ale dla mnie ważniejszy jest wizerunek mojego szpitala i - przede wszystkim - bezpieczeństwo moich pacjentów. A bezpieczeństwo to także prawo do eliminacji stresów.

Przede wszystkim u dzieci...

Dziecko reaguje całym organizmem. Dziecko czeka, bo ono nie rozumie, że przyszło do lekarza; ono nie wie, co je spotka, jest w nowej rzeczywistości. I gwałcąc jego mir, spokój, jest to, już użyłem kiedyś tego słowa, barbarzyństwo. Dlatego, że ludzie dorośli gotują dzieciom taki los. Prokurator w ciągu tygodnia powinien chociaż przesłuchać tego pana.

Ma pan żal do prokuratury?

To nie jest pierwszy przypadek, kiedy prokuratura umarza pewne rzeczy. Niedawno umorzyła sprawę jakiegoś obywatela naszego kraju, który blokował przez cały dzień numer alarmowy pogotowia. To nie jest problem dla prokuratury, że ktoś mógł umrzeć w tym czasie. To jeżeli tak mamy działać, to dziś trzeba się przyjrzeć działalności i sądów, i prokuratury.

Jest pan gotowy opublikować zdjęcia, nawet jeśli oznacza to kłopoty?

Tak, myślę, że ujawnię te zdjęcia, poczekam może jeszcze dwa, trzy dni i ujawnię. Dlatego, że jestem dziś gotowy ponieść konsekwencje i powiedzieć publicznie, że tak, zapłaciłem 10 czy 5 tysięcy z mojej pensji za zniszczenie wizerunku złodzieja, bo popsułem złodziejowi wizerunek! Ofiary muszą się tłumaczyć z tego, takie mamy dzisiaj państwo, że są ofiarami.

A jeżeli chodzi o morderców i złodziei to musimy dbać o ich wizerunki, bo co się stanie? W Anglii czy w innych krajach publikuje się wizerunki i się w ten sposób wychowuje społeczeństwo. Dlaczego obywatel, który stara się żyć zgodnie z prawem, jest obywatelem drugiej kategorii?

W szpitalach problem kradzieży jest zauważalny?

Te zabawki przelały czarę goryczy u mnie. Ze szpitala wynosi się dosłownie wszystko: wózki inwalidzkie, krzesła, umywalki, sedesy, bo to niczyje. Ja rozumiem relikt minionej epoki, bo za PRL kradzież z "państwowego" była cnotą, ale te czasy minęły. Myślę, że to dobrze, że my wszyscy, i mieszkańcy Grudziądza, i pacjenci i inni zrozumieli, że szpital jest naprawdę monitorowany. Tu jest ponad 400 kamer. Ja tak naprawdę wszystko wiem o szpitalu. I będę tępić wszystkich, którzy będą niszczyć nasz szpital. Przypomnę, że został on wybudowany za nasze podatki, za nasze pieniądze i to my musimy wspólnie dbać o to, by nie niszczyć tego, co zostało zrobione za pieniądze podatników.

Próbował pan kiedyś oszacować, jakie są koszty tych wszystkich kradzieży?

Rzeczywiście podliczyliśmy, to jest ok. 50 tysięcy złotych w ciągu pierwszego półrocza, ale proszę zwrócić uwagę na zuchwałość - skradziony został kabel telefoniczny, gdzie przez cały dzień do szpitala nie można się było dodzwonić. I też śledztwo zostało umorzone. To się do kabaretu nadaje. Takie rzeczy powinny być napiętnowane. Dopóki będzie zabawa obywateli, którzy chcą żyć w spokoju ze złym prawem i ze złą jakością pracy śledczych, to będziemy mieli takie kalekie państwo, jak do tej pory.

Czy złodziej próbował w jakiś sposób zadośćuczynić krzywdzie, którą wyrządził?

Nie wiem, był z zabawkami u mnie w domu. Wszedł na posesję, ale w końcu zostawił je w szpitalu, po prostu położył, uznał, że je oddał, bo wcześniej był pijany i nie wiedział co robi. A prokuratura pisze do mnie pisma, ile bocian kosztuje...