Aż sześć godzin czekały na wyjazd na "zieloną szkołę" dzieci jednej ze szkół podstawowych w Katowicach. Policja nie zgadzała się na odjazd autokaru z niesprawnymi hamulcami. Właściciel biura podróży kwestionował opinię zarówno policjantów, jak i specjalisty ze stacji diagnostycznej. Zmienił zdanie dopiero, kiedy w czasie badania zablokowały się koła autobusu.

Policjanci skontrolowali autokar po otrzymaniu zgłoszenia od dyrekcji Szkoły Podstawowej, której uczniowie mieli wybrać się na integracyjny wypoczynek. Kierowcy autobusu byli trzeźwi i wyposażeni we wszystkie wymagane dokumenty. Niepokój funkcjonariuszy wzbudził jednak stan techniczny pojazdu. Policjanci zauważyli, że ma on niesprawne hamulce i w efekcie zatrzymali dowód rejestracyjny.

Prezes biura podróży był zdziwiony postanowieniem policjantów. Powiedział, że przyśle do kontroli rzeczoznawcę. Ostatecznie pojazd skierowano na szczegółowe badania techniczne do jednej z katowickich stacji diagnostycznych. Przyjechał tam też prezes biura podróży, który stwierdził, że decyzja policjantów jest złośliwa i działa na jego finansową niekorzyść.

Dodatkową falę niezadowolenia u przewoźnika wywołały słowa diagnosty, który postanowił, by autobus zjawił się na stacji po usunięciu ujawnionej usterki. Po przeprowadzeniu przeglądu stanu technicznego, potwierdzono bowiem, że autokar powinien być wykluczony z ruchu. Tym bardziej, że podczas badania ... zablokowały się koła autobusu.

Ostatecznie dzieci pojechały innym, sprawnym pojazdem.