Otwarcie granic było słuszną decyzją - mówił przed komisją śledczą Bundestagu minister spraw zagranicznych Niemiec. Jednocześnie Joschka Fischer zaznaczył, że bierze odpowiedzialność za kontrowersyjne zarządzenie o liberalizacji przepisów wizowych.

Fischer podczas przesłuchania - pierwszego w historii niemieckiego parlamentu transmitowanego na żywo przez telewizję - przyznał się do błędów, w tym do spóźnionej reakcji na sygnały o nadużyciach wizowych w ambasadzie Niemiec w Kijowie.

Bronił jednak polityki otwartych granic. Otwarcie granic było słuszną decyzją. Słuszną, bo przecież większość z tych państw dziś jest członkami Unii Europejskiej. Najgłupszą rzeczą byłoby schować głowę w piasek. Oznaczałoby to, że kraje te nie mają żadnych perspektyw - mówił minister.

Opozycja zarzuca Fischerowi i jego współpracownikom, że łagodząc przepisy wizowe, umożliwili masowy napływ do Niemiec nielegalnych pracowników, prostytutek i przestępców z Europy Wschodniej, głównie z Ukrainy.

Zeznania przed komisją mogą zdecydować o przyszłości politycznej Fischera. Lider Zielonych był do niedawna najpopularniejszym niemieckim politykiem. W wyniku skandalu wizowego poparcie wyborców dla niego gwałtownie spadło.