Premier Włoch Silvio Berlusconi - wbrew zastrzeżeniom zgłaszanym przez innych przywódców UE z powodu sprawy Chodorkowskiego - traktuje przebywającego we Włoszech Władimira Putina z nieskrywaną sympatią. Sugeruje, że Rosja mogłaby zostać częścią „wielkiej europejskiej rodziny".

Jednak Rosję, jako kraj członkowski Unii, trudno sobie wyobrazić. Putin lubi powtarzać, że Rosja powinna być krajem, gdzie panuje dyktatura prawa, ale coraz częściej z prawem jest na bakier. Władze stosują je wybiórczo, według własnego widzimisię. O uzyskaniu sprawiedliwości w sądzie nie ma co marzyć - ta instytucja jest w pełni uzależniona od władz. Kreml i regionalni biurokraci bez problemu uzyskują satysfakcjonujące ich decyzje.

Tak np. było w przypadku rozprawy z szefem Jukosu, gdy sądy bez mrugnięcia okiem zgadzały się na zadania wystawione przez prokuraturę generalną.

Kreml, czyli władza wykonawcza, kontroluje też parlament, czyli władzą ustawodawczą. Mówi się, że w Rosji panuje sterowana demokracja, która z prawdziwą demokracją nie ma zbyt wiele wspólnego.

Ale Rosja nie weszłaby do Unii Europejskiej także z powodu dumy narodowej. Moskwa uważa, ze nie jest gorsza niż Bruksela, a niekiedy nawet potężniejsza. Nikt tam nie miałby zamiaru podporządkowywać się unijnym komisarzom.

A poza tym, jak mówią rosyjscy komentatorzy, Putinowi najbardziej podoba się model chiński.

Dlaczego więc w ogóle Putin tak bardzo podoba się Berlusconiemu? Słuchaj relacji rzymskiej korespondentki RMF Aleksandry Bajki:

11:30