Już kilkanaście godzin trwają poszukiwania mężczyzny, który w czwartek wieczorem w Radzewicach koło Mosiny w Wielkopolsce uciekł z policyjnego radiowozu i wskoczył do Warty. Był skuty kajdankami. Jak na razie nie odnaleziono śladów wskazujących na to, że uciekinier w nocy wyszedł z rzeki - informują policjanci. Z kolei komendanci wielkopolskiej i miejskiej policji w Poznaniu polecili sprawdzić, czy funkcjonariusze z Mosiny zachowali procedury przy zatrzymywaniu 29-latka.

Już kilkanaście godzin trwają poszukiwania mężczyzny, który w czwartek wieczorem w Radzewicach koło Mosiny w Wielkopolsce uciekł z policyjnego radiowozu i wskoczył do Warty. Był skuty kajdankami. Jak na razie nie odnaleziono śladów wskazujących na to, że uciekinier w nocy wyszedł z rzeki - informują policjanci. Z kolei komendanci wielkopolskiej i miejskiej policji w Poznaniu polecili sprawdzić, czy funkcjonariusze z Mosiny zachowali procedury przy zatrzymywaniu 29-latka.
Kilkanaście godzin trwają poszukiwania mężczyzny, który w czwartek wieczorem w Radzewicach koło Mosiny w Wielkopolsce. Zdjęcie ilustracyjne /Jacek Skóra /RMF FM

Poszukiwania z udziałem policjantów, strażaków oraz drona, prowadzone są na długości kilkunastu kilometrów Warty. Mężczyzny od wczoraj szuka ok. 120 funkcjonariuszy. Rano do akcji przystąpiła nowa zmiana policjantów.

Z Poznania do Radzewic płyną kolejne policyjne motorówki. Przeczesywane są brzegi rzeki. Według funkcjonariuszy nie znaleziono żadnych śladów, które wskazywałyby na to, że 29-latek wyszedł z Warty.

W czwartek wieczorem mężczyzna został zatrzymany przez policjantów do odbycia kary 1,5 roku więzienia za uprawę konopi indyjskich i posiadanie narkotyków. Policja podała, że skuty kajdankami 29-latek, wykorzystał moment, w którym otwarte zostały drzwi radiowozu. Stało się tak, bo matka zatrzymanego poprosiła policjantów o możliwość pożegnania się z synem. Gdy zostały uchylone drzwi auta, mężczyzna odepchnął matkę i rzucił się do ucieczki. W pewnym momencie wskoczył do rzeki.

Funkcjonariuszy obowiązują procedury. Gdy dojdzie do jakiejś sytuacji sprawdza się, czy zostały one zachowane. Na razie za wcześnie by mówić, czy policjanci mogli postąpić tak, jak postąpili - powiedział rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak.

(ug)