Mimo że władze lotniska w Modlinie chwalą się rozpoczęciem prac na pasie startowym, tak naprawdę nie wiedzą jeszcze, jak naprawić zniszczenia. Jak ustalił reporter RMF FM Paweł Świąder, decyzja nadzoru budowlanego, która określi sposób naprawy, ma być wydana najwcześniej jutro. I to pod pewnymi warunkami.

Decyzja nadzoru budowlanego, która precyzyjnie określi sposób prowadzenia prac, zostanie jutro wydana tylko w wypadku, jeśli do nadzoru dotrą dzisiaj wyniki badań ekspertów. Wtedy może się okazać, że załatanie ubytków w pasie startowym jakąś masą może nie wystarczyć i że remont pasa będzie wymagał o wiele większej ingerencji.

W tej chwili wskazywanie jakichkolwiek dat powrotu lotniska do normalnego funkcjonowania nie ma większego sensu z jeszcze jednego powodu - wszystko zależy od pogody. Bez względu bowiem na rodzaj wykonywanych prac musi im towarzyszyć dodatnia temperatura.

Na razie nie wiadomo, czy do momentu naprawienia pasa pasażerowie nadal będą odlatywać z Okęcia, czy też z innych miast. Wiadomo, że przynajmniej jeden z przewoźników będzie domagał się od portu w Modlinie odszkodowania.

Samoloty pasażerskie nie mają tam czego szukać

Wojewódzki inspektorat budowlany w sobotę zawiesił pozwolenie na użytkowanie betonowej drogi startowej portu. Chodzi o dwa odcinki o długości 500 metrów każdy, na początku i końcu pasa startowego. W związku z tym lotnisko może obsługiwać tylko samoloty, którym wystarczy droga startowa o długości około 1500 metrów. To wyklucza maszyny pasażerskie. Tymczasem każdy dzień bez odpraw to dla portu strata rzędu 180 tysięcy złotych.

Wygląda na to, że wyszły błędy w wykonaniu - tak komentował sytuację prezes modlińskiego lotniska Piotr Okienczyc.