3 lata więzienia i 8 lat zakazu prowadzenia pojazdów - taki wyrok usłyszał Maciej Z. Pięć lat temu prowadzone przez niego ferrari rozbiło się o filar wiaduktu w Warszawie. Na miejscu zginął pasażer auta - dziennikarz Jarosław Zabiega. Obrona zapowiedziała już apelację od wyroku.

Sędzia Agnieszka Jaźwińska nie miała żadnych wątpliwości, że to właśnie Maciej Z. siedział za kierownicą samochodu i, że umyślnie złamał przepisy. Według świadków, auto było prowadzone agresywnie, a kierowca często zmieniał pasy i gwałtownie ruszał na skrzyżowaniach. Poza tym w miejscu wypadku nie zastosował się do ograniczenia prędkości do 50 km/h oraz do ostrzeżenia o nierównej jezdni.

To właśnie na tym uskoku auto zostało wybite do góry, po czym zjechało na pobocze i uderzyło w filar. Po chwili stanęło w płomieniach. W wypadku zginął jadący razem z Maciejem Z. dziennikarz motoryzacyjny "Super Expressu" Jarosław Zabiega, a oskarżony został ciężko ranny, przez długi czas był w śpiączce.

Obrońca Macieja Z. mec. Grażyna Flis w rozmowie z naszym reporterem Pawłem Świądrem zapowiedziała już, że złoży apelację od dzisiejszego wyroku.

Nie ma wątpliwości, to Z. prowadził ferrari

Podczas procesu obrona Macieja Z. próbowała przekonać sąd, że zeznania świadków są sprzeczne, przez co nie można jednoznacznie stwierdzić, kto siedział za kierownicą samochodu. Powołani do zbadania tej spawy biegli orzekli jednak, że to on prowadził ferrari. W cytowanej na sali sądowej opinii ekspert napisał, że "jeżeli kierowca i pasażer w czasie wypadania z samochodu nie uderzyli w podpory lub elementy pojazdu mogące zmienić zasadniczo ich tor ruchu - czego wykluczyć nie można - to miejsca ich upadku na ziemię wskazują na Macieja Z. jako na kierowcę ferrari".

Sąd podkreślił także, że Jarosław Zabiega nie miał przy sobie prawa jazdy. Zdaniem sędzi, nie ulega żadnej wątpliwości, że jeżeli planowałby prowadzenie auta, to miałby przy sobie dokument. Wątpliwości, co do tego, kto siedział za kierownicą nie miała również partnerka tragicznie zmarłego dziennikarza Agata Pieniążek. Bardzo się cieszę, że być może ten wyrok ukróci dywagacje na różnych forach na ten temat - mówiła po wyjściu z sali sądowej.

Prokuratura chciała wyższej kary

Podczas ogłaszania wyroku na sali nie było ani oskarżonego, ani żadnego z jego przedstawicieli. Wyrok w sprawie tragicznego wypadku jest na razie nieprawomocny. Od dzisiejszej decyzji sądu Maciejowi Z. przysługuje możliwość odwołania.

Prokuratura chciała dla oskarżonego kary 4 lat więzienia i 10-letniego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych.