Duża wpadka, nie ma żadnych wątpliwości. Oczywiście, to jest przerażające i na pewno źle świadczy o otoczeniu Baracka Obamy - komentuje w RMF FM wypowiedź amerykańskiego przywódcy o "polskich obozach śmierci" były prezydent Aleksander Kwaśniewski. To jest kolejny raz, kiedy administracja amerykańska wykazuje się brakiem wrażliwości historycznej - przypomina. Decyzję o odejściu od tarczy rakietowej ogłoszono 17 września.

Mariusz Piekarski: Pana zdaniem Barack Obama da radę z tego wybrnąć? Jak powinniśmy to wykorzystać?

Aleksander Kwaśniewski: On może wybrnąć tylko w jeden sposób, to znaczy przepraszając i powtarzając tę frazę już we właściwym brzmieniu, czyli mówiąc o nazistowskich obozach, i tyle. Natomiast ja myślę, że nagłośnienie tego być może będzie nawet na końcu pomocne, to znaczy, że wreszcie dotrze to do wielu ludzi na świecie. To jakby wyjaśnienie tej sprawy, dlaczego my tak twardo domagamy się, żeby niemieckie, nazistowskie obozy były nazywane nazistowskimi, a nie polskimi, bo jedyny ich związek z Polską to było terytorium i ofiary. Polscy obywatele tam ginęli i umierali w męczarniach. Tak że, trzeba po prostu skorzystać z tej okazji i już, może nie raniąc prezydenta Obamę, bo pewnie chciałby ciszej nad tą jego wpadką, ale wykorzystać i nagłośnić tę kwestię. To może mieć charakter edukacyjny dla wielu środowisk.

Panie prezydencie, pan mówi, że Obama musi przeprosić, ale spodziewa się pan osobistego wyjścia Baracka Obamy i powiedzenia: To był błąd, przepraszam, przejęzyczyłem się?

Na pewno zrobią to w formie pisemnej, która będzie już cyrkulowała. Myślę, że on znajdzie jakąś okazję. Na pewno nie będzie z tego powodu zwoływał osobnej konferencji prasowej, bo w ten sposób sam, by niejako uznawał, że ten błąd był jednym z największych w jego karierze. Ja myślę, że to jest przede wszystkim błąd jego otoczenia, bo ten tekst był przecież przygotowany, napisany. Jednocześnie świadczy też o tym, że ta wiedza historyczna Baracka Obamy, młodego pokolenia, w sprawie II wojny światowej i Holocaustu nie jest najgłębsza.

Pan mówi, że to może być największy błąd?

Nie, nie największy błąd. Myślę, że on nie zrobi niczego, co uczyniłoby z tego największy błąd, więc nie sądzę, że by robił osobną konferencję prasową w tej sprawie.

Czyli raczej konsekwencje poniesie otoczenie? Błąd osoby, która to pisała?

Na pewno powinien zwrócić tej osobie uwagę, bo przecież jeżeli teksty pisze mu osoba tak źle poinformowana o historii, to może takich błędów zrobić w przyszłości więcej. My nie wiemy jeszcze, jakie przemówienia będzie wygłaszał Barack Obama. Natomiast jeśli pan pyta, jak on z tego wybrnie, to na pewno skorzysta z jakiejś okazji, żeby powiedzieć, że mu przykro, że takie niefortunne sformułowanie znalazło się, i że on raz jeszcze chce podkreślić rolę Jana Karskiego - niezłomnego bohatera, który walczył z nazizmem, i który w tym calu nawet został przemycony do nazistowskich obozów koncentracyjnych. Sądzę, że zrobi to w ten sposób. Sprostowanie znajdzie się w jakiejś jego wypowiedzi przy jednej z najbliższych i możliwych okazji.

Ale to jest przerażające, panie prezydencie, że ludzie z otoczenia najpotężniejszego człowieka, przywódcy największego mocarstwa w takiej administracji, która wydawałaby się, że jest świetnie skonstruowana, pozwalają sobie, dopuszczają do tak koszmarnych wpadek.

Duża wpadka, nie ma żadnych wątpliwości. Oczywiście, to jest przerażające i na pewno źle świadczy o jego otoczeniu. Sprawa dotyczy historii, więc można tu o tyle usprawiedliwiać, że być może w sprawach bieżących są bardziej kompetentni. Ale w sprawach historycznych są ewidentnie niedouczeni.

A jakiej reakcji polskich władz pan się spodziewa? Na razie internetowo - i minister Graś, i szef dyplomacji Radek Sikorski, prężą muskuły, piszą w mocnych słowach o wielkim błędzie...

Ja myślę, że na razie, reakcja na początku, czyli reakcja od samego Białego Domu i ambasadora Kupieckiego, i ministra Rotfelda jest prawidłowa. To, co mówi Sikorski, jest również właściwie i to, co powie premier Tusk, podejrzewam, też będzie właściwe. My z tego powodu nie będziemy wywoływać ani wojny ze Stanami Zjednoczonymi, ani nie będziemy zrywać stosunków dyplomatycznych. Natomiast niewątpliwie, takie jasne wyrażenie naszego żalu, że w sposób pełen ignorancji mówi się o bardzo ważnej dla Polski i Polaków historii, to jest słuszne. Ponieważ to jest kolejny raz, kiedy administracja amerykańska wykazuje się brakiem wrażliwości historycznej - pamięta pan, że jak ogłaszano decyzję o odejściu od tarczy rakietowej, bodajże...

...17 września to zrobiono.

17 września. Można by wręcz sądzić, że ktoś tam naprawdę chce nam grać na nerwach. Ale ja myślę, że to jest dowód ignorancji i reakcja na to powinna być jasna, ale nie przesadzona. Póki co oceniam, że jest właściwa.

Tylko pytanie, w jaki sposób walczyć z tymi tekstami prasowymi, które co jakiś czas pojawiają się w międzynarodowej prasie, także w amerykańskiej, skoro Barack Obama używa takich sformułowań?

Wie pan, ja myślę tak: to co robimy, to znaczy walcząc, prostując to czy zwracając się do różnych gazet, żeby tego nie robiono, to odnosi pewien skutek. Jeżeli miałoby miejsce jakieś bardzo rażące naruszenie czy działanie przeciwko prawdzie historycznej, gdzie moglibyśmy wykazać złe intencje, to sądzę, że trzeba by było nie szczędzić pieniędzy i pójść drogą sądową. Taki jeden proces w warunkach amerykańskich czy australijskich, gdzie sądy są bardzo surowe, gdy chodzi o intencjonalne błędy mediów, miałby znaczenie. Natomiast wie pan, gdyby chcieć doprowadzić do takiego powszechnego zrozumienia, co się działo w tym czasie w Polsce, to ja sądzę, że byłoby wspaniale nakręcić w języku angielskim film o Janie Karskim. To jest człowiek nadający się na bohatera wielkiej produkcji. Pokazać wtedy te obozy, pokazać heroizm Karskiego i pokazać to, że kiedy on przyjechał do Churchilla czy Roosevelta z informacją o Holocauście, to albo mu nie wierzono, albo nie przyjmowano do wiadomości tej informacji. Wielkie mocarstwa widziały, co się dzieje. To nie jest tak, że Holocaust zaskoczył ich dopiero, gdy alianci wchodzili na okupowane tereny i zobaczyli Auschwitz czy Majdanek. Tak nie było. Oni mieli informacje od Karskiego. Tak że moja propozycja jest taka, żeby mając wybitnych polskich reżyserów, nakręcić film w języku angielskim, bo to jest warunek, żeby on miał obieg międzynarodowy, właśnie o Janie Karskim. Jest do tego w tej chwili dobry powód, który pokazując niezwykłego człowieka, bohatera również przywróciłby prawdę historyczną o tym co się działo.

A może dziś, panie prezydencie, zaprosić Baracka Obamę do Auschwitz, wysłać mu "Boże igrzysko" Normana Davisa - po angielsku zrozumie.

Oczywiście, że można. Mało tego, pamiętajmy, że Obama złożył obietnicę, która jest w mocy - mianowicie obiecał, że będzie na otwarciu muzeum historii Żydów w Polsce, która ma być w kwietniu przyszłego roku na 70-lecie powstania w getcie. Jeżeli wygra wybory, to jego wizyta będzie ważna, jeżeli nie wygra wyborów, to też byłaby ważna, bo byłaby szansą zapoznania się z tą, jak widać, mało znaną mu historia.

Głosów Polonii raczej sobie nie przysporzył...

Na pewno. Choć i tak mam wrażenie, że Polonia raczej jest bardziej republikańska niż demokratyczna. Nie sądzę tu, że poniósłby jakieś straty z punktu widzenia rachunku wyborczego.