Iluminacje świąteczne mogą nie pojawić się w tym roku na ulicach Krakowa. Jedna z firm, która przegrała przetarg na instalacje miejskich iluminacji bożonarodzeniowych, złożyła odwołanie do Krajowej Izby Odwoławczej. Z tego powodu nie można zacząć prac, a czasu jest coraz mniej.

Rozwieszanie iluminacji zajmuje zwykle kilka tygodni, zatem prace powinny zacząć się już w poprzednim tygodniu. Wpłynęło odwołanie z firmy, która przegrała przetarg, bo zaoferowała wyższą o połowę cenę - mówi Michał Pyclik z Zarządu Dróg Miasta Krakowa.

Jeżeli sprawa nie zostanie szybko rozwiązana, miasto nie zdąży z przyozdobieniem na Boże Narodzenie. Dekoracje się i tak pojawią, nie wiemy tylko w jakim zakresie. Krajowa Izba Odwoławcza przyjęła naszą prośbę, by sprawę rozstrzygnąć w najbliższy piątek. Wtedy będziemy wiedzieli co dalej - tłumaczy Pyclik. 

Jak wyjaśnia, wyjścia z tej sytuacji są dwa - albo utrzymany zostanie wybór miasta i wtedy firma będzie mogła rozpocząć jego dekorowanie, albo zostanie uwzględnione odwołanie złożone przez drugą z firm. Włączenie iluminacji powinno nastąpić 27 listopada, na pewno nie uda się przyozdobić wszystkich zaplanowanych ulic. Jeżeli zostanie uwzględnione odwołanie firmy, mamy dużo większy problem. Musielibyśmy wybrać drugą firmę, ale nie możemy tego zrobić, bo to oferta, która jest o wiele droższa od środków, którymi dysponujemy. Wówczas postępowanie będzie unieważnione. Mamy rozwiązanie awaryjne, czyli w kwocie bezprzetargowej udekorowalibyśmy tylko rynek i miejską choinkę na Rynku Głównym - tłumaczy Pyclik.

W tym roku dekoracje świąteczne nawiązywać miały do wawelskich arrasów, w ten sposób miasto miałoby zostać udekorowane w tym i w przyszłym roku. Koncepcję przygotowała warszawska firma i główny plastyk Krakowa. Elementy roślinne, zwierzęce, które pojawiają się w arrasach. Były też instalacje przestrzenne, typu wielbłądy, lamparty, to zupełnie inna dekoracja niż dotychczas, odchodząca od śnieżynek i świętych Mikołajów, ale podana w takiej formie, by kojarzyła się bezpośrednio ze świętami - mówi Pyclik.


Opracowanie: