Powołanie Komitetu Monitorującego KPO do 30 czerwca było jednym ze zobowiązań Polski związanych z uzyskaniem środków z Krajowego Planu Odbudowy. Wbrew zapewnieniom członków rządu także ten tzw. kamień milowy nie został osiągnięty, a komitet nadal nie istnieje. Właśnie ogłoszono do niego kolejny nabór, a opóźnienie jego działania sięgnie czterech miesięcy.

Na stronie resortu funduszy regionalnych opublikowano dziś kolejne ogłoszenie o naborze kandydatów do Komitetu, który według rządzących został już powołany. O tym, że został stworzony publicznie zapewniają od kilku tygodni zarówno rzecznik rządu, jak prowadzący z Komisją Europejską rozmowy ws. KPO minister Waldemar Buda.

To jednak nieprawda.

Gdyby komitet istniał, byłyby znane nazwiska jego członków, wyłanianych w opisanej w ustawie i zarządzeniu o jego powołaniu procedurze. Komitet mógłby się zebrać, uchwalić regulamin swojej pracy, podzielić się na podkomitety i najogólniej - przystąpić do pracy, m.in. przy opiniowaniu sposobów wykorzystywania środków, na które liczymy w ramach KPO. Te pieniądze, jak twierdzą rządzący, już teraz są dysponowane, mimo wstrzymania unijnych przelewów z KPO - oficjalnie Polska liczy przecież na zrefundowanie poniesionych wydatków po odblokowaniu środków z UE.

Przeciąganie liny

Wstępnie KM miał liczyć 70 członków, minister Puda ograniczył ich liczbę do 50, z których większość została już wybrana. Do ostatecznego sformowania i tak okrojonego składu wciąż jednak brakuje czterech członków, reprezentujących organizacje pozarządowe, działające w obszarach praw podstawowych i niedyskryminacji. Właśnie na te cztery stanowiska kandydatów zaczęło dziś zbierać ministerstwo funduszy regionalnych.

Problem jednak w tym, że organizacje z tego obszaru dwukrotnie już swoich uzgodnionych kandydatów wskazywały, wybór był jednak podważany przez inne NGO-sy. Co ciekawe, ostatni oprotestowano siedmioma pismami, z których trzy podpisała ta sama osoba, kierująca trzema różnymi organizacjami. Minister, od którego zależy los procedury, mógł ponawiane protesty zignorować i zamknąć proces wyboru, z jakichś względów go jednak przeciąga.

Terminy i iluzje

Rządzący podkreślają, że wszystkie zobowiązania związane z KPO Polska wypełniła, co jednak, jak widać choćby na przykładzie Komitetu, nie jest prawdą. Samo wydanie przez ministra Pudę decyzji o powołaniu Komitetu (też zresztą po terminie opisanym w aneksie do KPO) wcale go nie stworzyło. Jak długo KM nie będzie sformowany, nie zacznie działać. Resort funduszy odmawia podania nazwisk osób już wskazanych kandydatów do Komitetu, od paru miesięcy nie zapowiada już też przewidywanych terminów pierwszego posiedzenia KM.

Wiadomo jedynie, że termin składania kandydatur, których wybór może zamknąć tworzenie Komitetu Monitorującego, upływa 27 października. Komitet nie zacznie więc prac wcześniej niż w listopadzie, czyli ponad cztery miesiące po terminie, do którego dotrzymania zobowiązał się polski rząd. Na dodatek w sprawie Komitetu Monitorującego rząd podjął zobowiązanie z własnej inicjatywy. Powołanie KM nie było warunkiem stawianym przez Komisję Europejską.

Jego niespełnianie od kilku miesięcy zastanawia tym bardziej.

Opracowanie: