Nawet co trzeci TIR, który jeździ po polskich drogach, może mieć zamontowany system oszukiwania tachografów, czyli rejestratorów pracy - ustalili reporterzy RMF FM Marek Balawajder i Roman Osica. Masowo w samochodach ciężarowych montowane są nowoczesne urządzenia, którymi za pomocą pilota można wyłączyć tachograf.

Urządzenia oszukujące tachograf, niestety, są bardzo trudne do wykrycia. Policjanci podkreślają, że teraz nawet nieuszkodzone plomby nie oznaczają, że kierowca nie oszukuje. Ingerencja w tachograf polega na zerwaniu plomb i zamontowaniu tam elektronicznej płytki. Po takiej ingerencji tachograf ponownie jest składany i plombowany sfałszowanymi już plombami - tłumaczy nadkomisarza Stanisław Ciarnek z małopolskiej policji.

Tachograf można wyłączyć pilotem; urządzenie wówczas nie rejestruje czasu pracy. Kierowca może więc jeździć więcej niż przewiduje prawo. Tyle tylko - jak podkreślają policjanci - taki przemęczony kierowca to potencjalny zabójca. Pracuje od 17-18 godzin w ciągu doby, a wiezie ze sobą 30-, 40-tonowy ładunek. Stwarza potworne niebezpieczeństwo - podkreśla.

Ingerencja w pracę tachografu słono kosztuje

Rzecznik Inspekcji Transportu Drogowego Alvin Gajadhur przyznaje, że liczba zatrzymywanych ciężarówek z wyłącznikami tachografu bardzo niepokoi. Przez 6 miesięcy tego roku wykryliśmy kilkaset przypadków podłączenia dodatkowego urządzenia, które fałszowało działanie tachografu - przyznaje w rozmowie z naszym dziennikarzem.

Dlatego za takie przewinienie przewidziano srogie kary. Za posiadanie takiego sprzętu grozi kara do 10 tysięcy złotych, a dodatkowo za używanie do 5 tysięcy. Za jednym razem więc nieuczciwy przewoźnik może zapłacić nawet 15 tysięcy złotych.

Według ITD problemem są także tiry zagranicznych przewoźników jadące przez nasz kraj. To w nich ma być zainstalowanych najwięcej urządzeń oszukujących tachograf.