Ile paliwa miał śmigłowiec, który tydzień temu rozbił się w lesie w pobliżu Pszczyny? To chce ustalić prokuratura, która prowadzi śledztwo w tej sprawie. W katastrofie zginął 80-letni śląski przedsiębiorca oraz pilot. Dwie inne osoby zostały ranne.

Tydzień temu wykonujący lot krajowy helikopter z czterema osobami na pokładzie rozbił się w lesie, w gęstej mgle, prawdopodobnie podczas próby lądowania. Zginął 80-letni przedsiębiorca i milioner Karol Kania oraz 50-letni pilot. Znajdujący się również na pokładzie kobieta i mężczyzna zostali ranni, doznając złamań i licznych stłuczeń.

Prokuratura prowadząca śledztwo ws. katastrofy helikoptera sprawdzi teraz, ile paliwa miał śmigłowiec tuż przed wypadkiem i czy ta ilość pozwalała na dalszy lot na inne lądowisko, czy może pilot był zmuszony lot zakończyć. Bak nie został uszkodzony, więc będzie można to sprawdzić.

Jak powiedział reporterce RMF FM Annie Kropaczek Prokurator Rejonowy w Pszczynie, to standardowe badanie.

Wstępne wyniki sekcji zwłok Henryka Kani oraz pilota wskazały, że przyczyną ich śmierci były obrażenia wielonarządowe, obejmujące zwłaszcza rejon klatki piersiowej. 

Śledczy przesłuchali już dwie osoby, które przeżyły katastrofę, ale nie ujawniają treści ich zeznań.

Zabezpieczona jest też czarna skrzynka - jej zapisy ma przeanalizować Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Prokuratura zleciła zabezpieczenie nagrań z monitoringu w okolicy, w której doszło do wypadku, aby uściślić informacje na temat warunków pogodowych w chwili katastrofy. Wiadomo, że była wtedy mgła.