Prokuratura w Kwidzynie w województwie pomorskim wszczęła śledztwo w sprawie wczorajszego wypadku autobusu PKS w Otłówku. Jest prowadzone w kierunku spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Rannych zostało 11 osób, jedna z pasażerek jest w stanie ciężkim.

Śledczy nie wykluczają, że kierowca uderzył w drzewo, bo jechał zbyt szybko w trudnych, zimowych warunkach, jakie panowały na drodze. Wstępnie zakładamy dwie wersje. Pierwsza, że to był wypadek niezależny od woli ludzkiej i winy ludzkiej. Druga wersja, jaką zakładamy, jest niestety taka, że do wypadku doszło na skutek nieumyślnej winy kierowcy, który nie dostosował sposobu jazdy do warunków - mówi Maciej Więckowski, zastępca prokuratora rejonowego w Kwidzynie.

Kluczowa dla określenia przyczyn będzie ekspertyza biegłych. Będą oni badać między innymi stan techniczny autobusu, sposób jego prowadzenia przez kierowcę, a także stan nawierzchni drogi.

Kierowca, który prowadził autobus był trzeźwy. Jego zmiennik także. Będą badane także teczki akt osobowych obu kierowców, przeszkolenia, kursy, kwalifikacje, możliwość prowadzenia pojazdu. To znaczy kwestie związane z tym, czy właściwa ilość odpoczynku była między jednym podjęciem pracy przez kierowców a drugim - tłumaczy Więckowski.

Do wypadku doszło wczoraj po 14:00 w miejscowości Otłówko, niecałe 10 kilometrów na południe od Kwidzyna. Liniowy PKS jadący z Elbląga do Poznania zjechał z drogi krajowej nr 55 i uderzył w drzewo. Rannych zostało 11 osób, w tym dwoje dzieci. Karetki zabrały poszkodowanych do szpitali w Grudziądzu i Kwidzynie. Natomiast 46-letnia kobieta w stanie ciężkim została przetransportowana śmigłowcem do szpitala w Elblągu.

(j.)