Palestyńczycy i Izraelczycy nadal nie mogą wyjść z zaklętego kręgu przemocy i rozlewu krwi. W ciągu niespełna 48 godzin doszło do 5 zamachów, a izraelska armia wprowadziła blokadę Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy.

W najnowszym ataku palestyński terrorysta-samobójca wysadził się w powietrze w centrum handlowym w Afuli w północnym Izraelu. Oprócz zamachowca zginęły 3 osoby, a prawie 20 zostało rannych. Do ataku przyznały się - niemal równocześnie - Islamski Dżihad i Brygady Męczenników Al Aksy.

Trzy wcześniejsze zamachy to dzieło Hamasu. Przeprowadzili je młodzi Palestyńczycy z Hebronu, mieszkający na tej samej ulicy i studiujący na tej samej uczelni. Po zamachach izraelskie buldożery zrównały z ziemią domy, w których mieszkali terroryści.

Izraelczycy nie mają wątpliwości, że obecna fala terroru ma na celu sprowokowanie ich do zmasowanej akcji odwetowej, a co za tym idzie, spowodowanie upadku rządu Abu Mazena i podważenie tzw. mapy drogowej.

Ekipa Abu Mazena dąży do wznowienia procesu pokojowego z Izraelem, który warunkuje to jednak powstrzymaniem terroru. Hamas, Dżihad i inni ekstremiści palestyńscy robią więc wszystko, aby nie dopuścić do przerwania intifady.

Politycy izraelscy uważają, że sekunduje im w tym Jaser Arafat, który nie chce podzielić się władzą z Abu Mazenem. Arafat jest przekonany, że Izrael nie może go wypędzić, bo przekreślałoby to szanse Abu Mazena na utrzymanie się przy władzy.

Jeśli jednak ofensywa terrorystów będzie trwała, Izrael nie będzie miał innego wyjścia, jak zniszczyć infrastrukturę Hamasu w Strefie Gazy, a być może wyrzucić też Arafata z Autonomii.

FOTO: Archiwum RMF

06:35