Działacz opozycji z czasów PRL oraz były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego Henryk Wujec jest już ostatecznie uniewinniony ws. potrącenia pieszego w 2014 roku. Sąd Najwyższy oddalił kasację Ministra Sprawiedliwości wniesioną na niekorzyść Wujca.

Sędzia Andrzej Siuchniński uzasadniając postanowienie SN wskazał, że "warto podkreślić, iż tak naprawdę kasacja była bliska oczywistej bezzasadności". Jak dodał, odnosząc się do wyroku uniewinniającego Wujca, "w tych okolicznościach sprawy jakie znamy, teza o tym, że to orzeczenie jest rażąco niesprawiedliwe, zdecydowanie nie znajduje najmniejszego uzasadnienia".

Bardzo ubolewam, że doszło do tego wypadku. Według mojej wiedzy, nie popełniłem jednak błędu, gdy wówczas kierowałem i postępowałem zgodnie z przepisami - powiedział przed SN Wujec, który zgodził się na podanie nazwiska.

Do wypadku doszło 12 lutego 2014 r. o godz. 18, w Warszawie, na skrzyżowaniu ulic rtm. Witolda Pileckiego i Indiry Gandhi. Kierujący toyotą Wujec - wówczas doradca ówczesnego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego - potrącił przechodzącego na pasach mężczyznę. Doznał on urazu głowy i spędził w szpitalu kilka tygodni. Wujec był trzeźwy. Usłyszał zarzut potrącenie pieszego, groziło mu za to do trzech lat więzienia.

Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa uniewinnił w kwietniu 2017 r. oskarżonego. Uzasadniając wyrok wskazywał, że w trakcie procesu udało się zebrać "bogaty materiał dowodowy". Jak wyjaśniał tamten sąd, Wujec w momencie wkroczenia pieszego na jezdnię kierował samochodem, który poruszał się z prędkością 45 km/h, czyli zgodną z przepisami i znajdował się ok. 16,2 m od pieszego.

Jednocześnie - jak dodawał sąd - biegły z zakresu toksykologii stwierdził u potrąconego pokrzywdzonego stan nietrzeźwości.

SR przywołał także opinie biegłego z zakresu ruchu drogowego, która - w jego ocenie - miała "istotne znacznie w tej sprawie". Biegły stwierdził, że zachowanie się pieszego było "jednoznacznie nieprawidłowe już w momencie, kiedy pieszy wkroczył na jezdnię". Wynikało z niej, iż sposób przechodzenia pokrzywdzonego był nieprawidłowy, bo nie zachował on szczególnej ostrożności podczas wkraczania na pasy, prawidłowej oceny odległości i prędkości zbliżającego się samochodu.

Takie rozstrzygniecie podtrzymał kilka miesięcy później warszawski sąd okręgowy. Kasację od tego prawomocnego wyroku wniósł do SN Minister Sprawiedliwości-Prokurator Generalny, wnosząc o uchylenie wyroku SO. W kasacji tej wskazywał m.in., że uzasadnienie wyroku sądu II instancji było niepełne i ograniczyło się tylko do argumentów apelacji prokuratora, zaś pominięto apelację pełnomocnika pokrzywdzonego, jako oskarżyciela posiłkowego. Ponadto - według kasacji - sądy pominęły niektóre stwierdzenia z opinii biegłego i w sprawie powinna być zasięgnięta jeszcze dodatkowa opinia.

Z treści rozstrzygnięcia wynika, że apelacja oskarżyciela posiłkowego została rozpoznana. Treść protokołu na to wskazuje - zaznaczył w uzasadnieniu czwartkowej decyzji SN sędzia Siuchniński odnosząc się do zarzutów kasacji. Jak zaznaczył "braki w uzasadnieniu nie mogą być ocenione, jako mające wpływ na treść wyroku". Ponadto - jak ocenił SN - "fakt, że sądy oceniając opinię biegłego nie podzielają jej w całości, nie świadczy jeszcze o tym, iż jest ona niepełna, bądź wadliwa".