Fiaskiem zakończyły się rozmowy górników, którzy od rana blokują przejazd kolejowy w Braniewie, z wojewodą warmińsko-mazurskim. To oznacza, że protest będzie kontynuowany. Jak dowiedział się nasz reporter Piotr Bułakowski, do górników dołączą kolejni oraz związkowcy z "Sierpnia '80". Dzisiaj protestujący zatrzymali dwa składy z rosyjskim węglem na przejściu granicznym Braniewo-Mamonowo. Według rzecznika śląsko-dąbrowskiej "S", na tory weszło około 200 osób.

Protestujący podkreślają, że to akcja "obywatelskiego sprzeciwu wobec nadmiernego importu węgla z Rosji". Ich zdaniem, rosnący import rosyjskiego surowca jest jedną z głównych przyczyn dramatycznej sytuacji w polskim górnictwie. Co więcej - jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM - górnicy prawdopodobnie zablokują dzisiaj również inne trasy kolejowe, którymi jeździ węgiel z Rosji.

Jak informuje reporter RMF FM Piotr Bułakowski, protest jest bardzo spokojny, górnicy stoją na całej szerokości przejazdu kolejowego, blokując tory. Samochody nie mają jednak problemów z przejazdem.

Szef śląsko-dąbrowskiej "S" Dominik Kolorz zapowiedział w rozmowie z Piotrem Bułakowskim, że górnicy nie przepuszczą żadnych pociągów. Nie odpowiedział natomiast na pytanie, kiedy skończy się protest. To za wcześnie, to protest obywatelski, górnicy sami zdecydują, kiedy zrezygnują - stwierdził. My nie wiemy, czy będziemy tu dzień, dwa czy trzy. Natomiast ten protest ma na celu zwrócenie uwagi całej Polsce, że Polskę się oszukuje, mówiąc, że rosyjski węgiel jest lepszy, tańszy - bo ani lepszy, ani tańszy nie jest. Mamy praktycznie jedyny segment gospodarki, który jest jeszcze naszym dobrem narodowym. To pewnie konkurencja macza palce, żeby go zlikwidować - i to pewnie konkurencja ze Wschodu - komentował Kolorz.

Górnicy nie blokują wszystkich połączeń - co jakiś czas przepuszczane są pojazdy techniczne. To była drezyna, która wiozła ludzi do pracy. My nie mamy nic przeciwko kolejarzom, nie chcemy odbierać im pracy - tak samo, jak nie chcemy, żeby ruski węgiel odbierał nam pracę - tłumaczą.

Petycje protestujących w Braniewie górników jeszcze dzisiaj mają trafić do premier Ewy Kopacz oraz wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego - takie zapewnienie przekazał w Braniewie wojewoda warmińsko-mazurski Marian Podziewski. 

"My, górnicy śląskich kopalń protestujący przy węźle kolejowym w Braniewie, żądamy podjęcia zdecydowanych działań w sprawie ograniczenia nieuczciwego importu węgla kamiennego z Federacji Rosyjskiej do naszego kraju. Przedstawiciele rządu RP (...), wielokrotnie obiecywali nam wdrożenie instrumentów pozwalających powstrzymać ten proceder rujnujący polskie górnictwo i zabierający nasze miejsca pracy" - napisali protestujący.  

"Niestety, wszelkie deklaracje składane zarówno przez przedstawicieli resortu gospodarki, jak i przez premiera Donalda Tuska okazały się pustymi obietnicami. W sytuacji, gdy polskie spółki węglowe stoją na skraju upadku, do naszego kraju importowane są coraz większe ilości węgla. Torami, na których dzisiaj protestujemy, w zeszłym roku wjechało do naszego kraju ok. 11 mln ton rosyjskiego węgla. Nie możemy dłużej tolerować takiej sytuacji. Dlatego zdecydowaliśmy się nałożyć dzisiaj obywatelskie embargo na rosyjski węgiel" - podkreślili górnicy.

Górnicy domagają się przede wszystkim spełnienia postulatów, które wcześniej otrzymał Donald Tusk. Chodzi m.in. o spalanie polskiego węgla w komunalnych ciepłowniach i ograniczenie importu. Protestujący mają też oczekiwania wobec wojewody warmińsko-mazurskiego. Chcą by uniemożliwił rozbudowę infrastruktury przeładunkowej dla rosyjskiego węgla w Braniewie.

Na miejsce protestu przyjechały toalety, górnicy mają wyżywienie. Dopóki nie otrzymają konkretów ze strony rządu, nigdzie nie ruszą.

Górnicy: Rosyjski węgiel jest sprzedawany po dumpingowych cenach

Jak podają związkowcy, w 2013 roku import węgla do Polski osiągnął poziom blisko 11 mln ton, z czego większość pochodziła z Rosji. Według danych Eurostatu cytowanych przez media, od stycznia do kwietnia 2014 roku do naszego kraju trafiło 2,5 mln ton importowanego węgla, głównie z Federacji Rosyjskiej, czyli o jedną trzecią więcej niż w analogicznymi okresie roku 2013. Związkowcy podkreślają, że to są dane oficjalne i rzeczywisty poziom importu węgla z Rosji może być znacznie wyższy. Tymczasem na hałdach Kompanii Węglowej zalega ok. 5 mln ton niesprzedanego surowca.

Zdaniem górniczej "Solidarności", węgiel sprowadzany do naszego kraju z Rosji jest w Polsce sprzedawany po dumpingowych cenach. Mimo że zanim surowiec trafi na terytorium naszego kraju, musi przejechać w kolejowych wagonach kilka tysięcy kilometrów, koszt jego transportu w ogóle nie jest wliczany w końcową cenę surowca.

Do Polski trafia nieposortowany urobek. Muły i miały wymieszane z grubym węglem. Deklarowana na granicy wartość tego węgla jest niska, a więc i opłaty tranzytowe są niewielkie. Następie handlujący tym rosyjskim węglem w Polsce sortują go na placach. Lepsze gatunki sprzedają z ogromnym zyskiem, a te gorsze trafiają do lokalnych ciepłowni po śmiesznie niskich cenach - mówi szef górniczej "Solidarności" Jarosław Grzesik.

Jego zdaniem, obecnie ok. 80 proc. przetargów na dostawy węgla do jednostek budżetowych wygrywają dostawcy węgla importowanego, bo mają dumpingowe ceny. Kilka miliardów złotych rocznie idzie do Rosjan, a polskie górnictwo pogrąża się zapaści. To jest chore - komentuje Grzesik.

Podczas prac parlamentu nad nowelizacją ustawy o zamówieniach publicznych przedstawiciele Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla przy poparciu górniczych związków zawodowych przedstawili pomysł, aby w znowelizowanej ustawie znalazł się zapis o tzw. preferencjach unijnych dla dostaw towarów i produktów do jednostek budżetowych wybranych ze względu na ważny interes gospodarczy kraju. Wprowadzenie takiego zapisu sprawiłoby, że np. polskie urzędy, szpitale, szkoły, biblioteki i inne instytucje publiczne ogrzewane byłyby polskim węglem, a nie surowcem z importu. Odpowiednia poprawka została zgłoszona w Senacie przez senatora PiS, jednak senatorowie PO w całości ją odrzucili.