Prokuratura postawiła pierwsze zarzuty w sprawie katastrofy w kopalni Wujek Ruch Śląsk przed prawie dwoma laty. Zginęło wtedy dwudziestu górników, a ponad trzydziestu zostało rannych. Zdaniem prokuratury, elektromonterzy z zakładu nieprawidłowo dbali o podziemne urządzenia.

Dziewięciu elektromonterom, odpowiedzialnym za stan techniczny urządzeń, śledczy zarzucają brak odpowiedniego naprawiania i konserwowania. Ich używanie w takim stanie groziło wybuchem metanu, dlatego, zdaniem śledczych, cała dziewiątka narażała pracujących na dole górników na niebezpieczeństwo. I właśnie takie zarzuty usłyszeli elektromonterzy. Ale, co ciekawe, według prokurator Marty Zawady-Dybek te zaniedbania nie miały bezpośredniego związku z samą katastrofą.

Nie ustaliliśmy, by istniał związek przyczynowy pomiędzy tymi nieprawidłowościami opisanymi w stawianych zarzutach, a samą katastrofą w kopalni Wujek - powiedziała prokurator.

Śledczy zapowiadają, że niebawem można się spodziewać kolejnych, dużo poważniejszych zarzutów dotyczących wypadku.