Elastyczność - to kluczowe ostatnio słowo w ustach przedstawicieli nowego polskiego rządu, kiedy mówią o tzw. nowej strategii w rozmowach z Unią Europejską. Wymiennie ze słowem elastyczność premier Miller używa także wyrażenia "urealnienie polskiego stanowiska". Co w praktyce oznacza do tej pory elastyczność rządu w negocjacjach z Unią Europejską?

Zgodziliśmy się już na restrykcje na unijnym rynku pracy. Po urealnieniu stanowiska przez rząd, Polacy nie będą mogli swobodnie pracować w krajach Piętnastki po naszym wejściu do Unii. Ten okres może trwać nawet siedem lat. Z drugiej strony znacznie złagodził stanowisko w sprawie zakupu ziemi przez cudzoziemców. Prosimy nie o 18 a o 12 lat okresu przejściowego. Czy na podobną elastyczność można liczyć z drugiej strony? Na to pytanie wstępnie można odpowiedzieć już teraz. Jest po temu okazja, ponieważ w Brukseli jest szef polskiej dyplomacji. Włodzimierz Cimoszewicz spotyka się z unijnym komisarzem do spraw poszerzenia Guenterem Verheugenem. Komisarz obiecał elastyczność ze strony europejskich rozmówców. Zapowiedział on, że na początku roku przedstawi warunki finansowe naszego członkostwa. Polska liczy na uwzględnienie naszych postulatów np. w sprawie dopłat dla rolników. Komisarz nie chciał jednak powiedzieć czy łatwo będzie Polsce uzyskać 12 lat ochrony na ziemię przed zakupem przez cudzoziemców. Powiedział, że Polska musi udowodnić jeszcze, że potrzebuje tak długiego okresu przejściowego. Zaznaczył jednak, że sytuacja Polski jest szczególna i że jego pierwsze wrażenia są pozytywne co do możliwości akceptacji tych 12 lat przez kraje członkowskie Unii. Komisarz krytycznie natomiast wyraził się o możliwości wprowadzenia przez rząd podatku importowego. Jego zdaniem byłby to zły sygnał dla inwestorów i dla międzynarodowych kół gospodarczych. Niepokojące są także dzisiejsze wypowiedzi szefa francuskiej dyplomacji Vedrine'a, który powiedział, że jeżeli Unia zamierza przyjąć od razu 10 krajów, to może także przyjąć Rumunię i Bułgarię. Pamiętajmy, że te dwa kraje będą gotowe - i same tak twierdzą - dopiero w 2007 roku. Tak więc ta elastyczność Unia jest na razie słaba.

Polska obniżyła także z 18 lat do 7 swoją prośbę o ochronę działek rekreacyjnych przed zakupem przez cudzoziemców. Tak więc obywatele Unii będą mogli bez przeszkód kupować u nas dacze np. na Mazurach, po 7 latach po naszym wejściu do UE a nie tak jak chciał poprzedni rząd dopiero po 18 latach. Piętnastka natomiast proponuje tylko 5 lat. Okazało się także, że rząd przyjął unijne warunki co do sprzedaży ziemi rolnikom indywidualnym. Każdy rolnik, a więc Holender czy Niemiec jeżeli będzie chciał zamieszkać w Polsce i uprawiać polską ziemię będzie mógł ją kupić już po 3 latach. Minister Cimoszewicz pytany dlaczego rząd nie ujawnił tych ustępstw po posiedzeniu Komitetu Integracji Europejskiej, posiedzeniu rządu w zeszłym tygodniu, odpowiedział po prostu, że nikt go o to nie pytał. Posłuchaj relacji naszej korespondentki Katarzyny Szymańskiej-Borginon:

21:40