Od kilku tygodni jako pielęgniarz w Oddziale Urazowo-Ortopedycznym w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 4 w Bytomiu dyżuruje… dyrektor tej lecznicy. Wojciech Michalik jest ekonomistą z wieloletnim doświadczeniem w kierowaniu placówkami medycznymi. Postanowił jednak skończyć także pielęgniarskie studia. Zrobił to w ubiegłym roku. Teraz kilka razy w miesiącu zamienia garnitur na pielęgniarski fartuch i zajmuje się pacjentami. Dziś - dodajmy - Dzień Pielęgniarki i Pielęgniarza.

Wojciech Michalik robi pacjentom zastrzyki, karmi, opatruje ich i z nimi rozmawia. Siedząc za biurkiem, dyrektor widzi pacjenta poprzez kod świadczenia, wynik z udzielonych świadczeń, koszty czy przychody szpitala - mówi dyrektor bytomskiej "czwórki". Podkreśla, że praca bezpośrednio przy pacjentach, rozmowa z nimi pozwala mu spojrzeć na chorych z innej perspektywy i poznać ich potrzeby.  

Praca pielęgniarza pomaga dyrektorowi także lepiej zrozumieć personel. Wojciech Michalik przyznaje, że jego obecność na oddziale dla pielęgniarek może być stresująca, ale przynosi sporo korzyści, np. niedawno szpital kupił skanery do żył, czyli urządzenia, które pomagają znaleźć żyłę, bezpiecznie i precyzyjnie wkłuć się w nią i pobrać krew albo wpiąć kroplówkę. Personelowi ułatwia to pracę, a pacjentom oszczędza bólu. 

W planach są także testy i ewentualny zakup kolejnych urządzeń ułatwiających pielęgniarkom m.in. transport pacjenta z sali operacyjnej i przekładanie na łóżko. 

Dyrektor mówi, że w szpitalu, którym obecnie kieruje, pielęgniarek teraz nie brakuje, ale problem jest powszechny i wynika m.in. ze struktury wiekowej w tej grupie zawodowej. Ja jako dyrektor, ale również dyrekcje innych szpitali, muszę popracować nad tym, jak uatrakcyjnić pracę pielęgniarki, jak stworzyć warunki lżejsze do wykonywania świadczeń. Nie ukrywam, że to jest i był mój pomysł na to, żeby najpierw podpatrzeć, czego im brakuje, a później, by to im dać, żeby przyciągnąć personel do siebie do szpitala - mówi dyrektor.

Wypływają z tego same korzyści dla pielęgniarek

Personel szpitala był zaskoczony decyzją dyrektora o dyżurowaniu w oddziałach. Marzena Huptas, naczelna pielęgniarka w WSS nr 4 w Bytomiu ocenia jednak, że to dobry pomysł. Wypływają z tego same korzyści dla nas, pielęgniarek. Dyrektor od środka poznaje nasze problemy, rozmawia z pielęgniarkami i w moich negocjacjach z dyrektorem nie muszę zbyt wiele mówić, od razu wyczuwa, o co mi chodzi. Raz dwa potrafimy dogadać się w sprawach dotyczących pielęgniarek - mówi Marzena Huptas.

Wojciech Michalik rozpoczął dyżury od Oddziału Urazowo-Ortopedycznego, ale nie zamierza na tym przestać. Co kwartał chce zmieniać oddział, a szpital ma ich łącznie 18. 

Pacjent, który jest u nas na oddziale chirurgii urazowo-ortopedycznej ma inne problemy niż pacjent, który trafia na nefrologię czy chirurgię naczyniową - zaznacza dyrektor. Informacje i spostrzeżenia zebrane podczas pracy pielęgniarskiej chce podsumować i podzielić się nimi z załogą. Nazywa to formą audytu wewnętrznego. 

Wojciech Michalik podkreśla jednak, że po audycie raczej nie zakończy dyżurowania. To sprawia mi ogromną frajdę, przyjemność. Bodźcem dopingującym są pacjenci - mówi dyrektor bytomskiego szpitala.  

 

Opracowanie: