Nie dopuszczam myśli o jakichś parytetach - stwierdził Radosław Sikorski. W ten sposób minister dyplomacji odpowiedział na pytanie reporterki RMF FM oto, czy możliwe jest porozumienie pomiędzy prezydentem a rządem w sprawie obsady stanowisk ambasadorów.

W głowach wielu polityków kiełkują różne pomysły na zakończenie dyplomatycznego sporu. Jeden z nich miałby polegać na tym, że prezydent miałby mieć wpływ na wybór jednego na trzy stanowiska ambasadorskie. To jest ów parytet. Jak się jednak okazuje, minister Sikorski takiego rozwiązania w ogóle nie bierze pod uwagę. Nie dopuszczam myśli o jakichś parytetach. Dla mnie jedynymi przesłankami są przesłanki merytoryczne - stwierdził.

Można więc odnieść wrażenie, że Sikorski chce mieć decydujący głos w obsadzie ambasadorskich placówek. To wymaga od nas dużej pracy. My się tej pracy nie boimy. Przedstawimy panu prezydentowi najlepszych kandydatów jakich mamy - zaznaczył szef MSZ.

Jeśli te słowa mają oznaczać, że Sikorski w kwestii ambasadorów nie ustąpi, to w sprawę będzie musiał zaangażować się Donald Tusk. Jak pokazało helskie spotkanie tylko obaj panowie – prezydent i premier, są w stanie rozwiązać dzielące Pałac Prezydencki i rząd spory.

Od wielu tygodni trwa „wojenka ambasadorska” na linii rząd – prezydent. Polega ona na tym, że Radosław Sikorski nie akceptuje kandydatów na ambasadorów, których zaakceptował Lech Kaczyński, i na odwrót. Efekt sporu to rosnąca liczba wakatów w różnych stolicach i dyplomatyczny pat.