Ponad 83 tysiące złotych chce wydać MON na tysiąc długopisów taktycznych w ramach przetargu na materiały promocyjne resortu. Jeśli cena ponad 80 złotych za długopis wydaje się komuś wygórowana, uspokajamy - nabytki resortu mają być ozdobione logo MON, a same długopisy mają spełniać funkcje dość odległe od ich podstawowego przeznaczenia. Resort nie zauważył, że na ostrza ukryte w przedmiotach niemających wyglądu broni w Polsce trzeba mieć pozwolenie.

Ponad 83 tysiące złotych chce wydać MON na tysiąc długopisów taktycznych w ramach przetargu na materiały promocyjne resortu. Jeśli cena ponad 80 złotych za długopis wydaje się komuś wygórowana, uspokajamy - nabytki resortu mają być ozdobione logo MON, a same długopisy mają spełniać funkcje dość odległe od ich podstawowego przeznaczenia. Resort nie zauważył, że na ostrza ukryte w przedmiotach niemających wyglądu broni w Polsce trzeba mieć pozwolenie.
Antoni Macierewicz /Marcin Obara /PAP

Taktyczny czyli jaki?

Długopis taktyczny to bardzo w ostatnich latach modny gadżet, dostępny w sklepach z militariami. W zamyśle jest to przybór piśmienniczy, jednak nie zwykły, ale znacznie bardziej solidny, przeznaczony do użytku w skrajnych czasem, polowych warunkach. Z reguły oparty jest na wzmocnionej, często metalowej konstrukcji, zapewniającej pewny chwyt, pokrytej antypoślizgowym materiałem, często dodatkowo żłobionej. Poza podstawowym, oczywistym przeznaczeniem długopis taktyczny może służyć także do walki wręcz jako tzw. kubotan. Niektóre przeznaczone do obrony mają też specjalne ostre wypustki, które według reklam producentów po zranieniu napastnika pobierają próbkę jego DNA.

Wersja MON

Długopisy, jakich szuka MON, poza pisaniem mają spełniać bardzo szczególne wymagania. Mają działać pod każdym możliwym kątem w temperaturach od minus 37 do 120 stopni Celsjusza.

Specyfikacja zamówienia głosi też jasno, że każdy ma być "wykonany ze wzmocnionego aluminium lotniczego, anodowanego". Długopisy z wygrawerowanym logo MON mają być "wyposażone co najmniej w zbijak do szyb, nożyk oraz latarkę LED z bateriami", także zapasowymi. Nabytki MON mają być umieszczone w metalowych pudełkach wyłożonych gąbką.


W czym kłopot?

Na świecie istnieje bodaj tylko jeden model długopisu taktycznego, wyposażony jednocześnie w nożyk, zbijak do szyb i latarkę. Wytwarza go pod różnymi markami producent w Chinach. Inni producenci ograniczają i różnicują wyposażenie długopisów taktycznych ze względu na przeznaczenie. Niektóre zamiast wolframowych końcówek do wybijania szyb mają miękkie końcówki służące do pracy na ekranach dotykowych, inne w miejsce latarki osadzają gumki, etc. Nie bez znaczenia są też obowiązujące w wielu krajach ograniczenia prawne, dotyczące noży.

Długopis bronią?

Polska ustawa o broni i amunicji stwierdza, że "ostrza ukryte w przedmiotach niemających wyglądu broni" są bronią białą, co stawia je w tym samym rzędzie co kastety, laski z ukrytym ostrzem, metalowe pałki z twardą końcówką, nunczaku, kije przypominające baseballowe i inne zakazane przedmioty. Z tego też pewnie powodu żaden z polskich importerów długopisów taktycznych nie sprowadził dotąd do kraju produktu, zawierającego nóż.

Mówiące jasno o długopisach wyposażonych w nożyk zamówienie MON, którego szczegóły można znaleźć na stronie resortuwydaje się stan obecny podważać.

Albo bowiem długopisy z nożami nie będą, jak dotąd, uznawane za broń na równi z kastetami i metalowymi pałkami, albo na długopisy taktyczne MON będzie potrzebne pozwolenie na broń.

 (mpw)