​Największym grzechem ośmiu lat rządów PO była świadoma rezygnacja ze świadomego przywództwa, które by tłumaczyło ludziom szybko zmieniający się świat - mówił Włodzimierz Cimoszewicz podczas spotkania z władzami Unii Europejskich Demokratów.

​Największym grzechem ośmiu lat rządów PO była świadoma rezygnacja ze świadomego przywództwa, które by tłumaczyło ludziom szybko zmieniający się świat - mówił Włodzimierz Cimoszewicz podczas spotkania z władzami Unii Europejskich Demokratów.
Włodzimierz Cimoszewicz /PAP/Radek Pietruszka /PAP

Włodzimierz Cimoszewicz - były premier, marszałek Sejmu, szef MSZ i minister sprawiedliwości-prokurator generalny - w ramach niedzielnego posiedzenia Rady Krajowej Unii Europejskich Demokratów miał wystąpienie na temat sytuacji politycznej w Polsce, Europie i na świecie na progu 2017 r.

Analizował m.in. przyczyny, dla których w ostatnich latach w wielu krajach świata, w tym krajach o ustabilizowanej demokracji, coraz większe znaczenie uzyskują ugrupowania antysystemowe i populistyczni liderzy. Pierwszym takim przypadkiem były, u progu obecnego tysiąclecia, sukcesy partii Jorga Haidera w Austrii, a jednym z ostatnich - zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA.

Zdaniem Cimoszewicza jedną z przyczyn tych zjawisk jest fakt, że w ciągu ostatnich 25 lat tempo i wielopłaszczyznowość zmian w świecie jest tak duża, jak nigdy w historii. W 1991 r. - mówił - po upadku ZSRR wydawało się, że na dekady świat będzie zorganizowany wokół jednego hegemona, jakim były wtedy Stany Zjednoczone. Tymczasem dziś powstał już świat wielobiegunowy, w którym coraz większe znaczenie odgrywają Chiny i inne kraje.

Także państwa, które wcześniej były zwane nieco ironicznie "rozwijającymi się", bo w rzeczywistości się nie rozwijały, teraz rzeczywiście zaczęły się rozwijać i poszukiwać dla siebie nowego miejsca w geopolityce. To wszystko, mówił były szef MSZ, powoduje ogromne napięcia w sytuacji międzynarodowej.

Niezwykle ważna jest też rewolucja technologiczna, której tempo jest coraz szybsze. W 1989 r., gdy po raz pierwszy Cimoszewicz został posłem, w polskim parlamencie nie było, jak mówił, ani jednego komputera, a pierwsze proste pecety polscy posłowie dostali od amerykańskich kongresmanów. Dzisiaj zaś rewolucja technologiczna zmieniła właściwie wszystkie profesje i spowodowała, że znikają jedne zawody, a tworzą się inne.

"Suma tych wszystkich zmian powoduje, że bardzo wielu ludzi ma dużo kłopoty z dostosowaniem się do nich" - podkreślał Cimoszewicz. Wiele osób, zwłaszcza starszego pokolenia, nie jest w stanie dostosować się do nowinek technologicznych, a nawet ci, którzy potrafią, znajdują się cały czas pod presją.

To powoduje, zdaniem byłego premiera, że ludzie pytają, dlaczego tak jest i często znajdują odpowiedzi fałszywe. W tej sytuacji pojawia się też popyt na wyraziste przywództwo - mówił Cimoszewicz. Ludzie coraz chętniej głosują na tych, którzy twierdzą, że wiedzą gdzie iść i gwarantują, że wszystko będzie po staremu.

Często udzielają też odpowiedzi fałszywych, które jednak do ludzi trafiają. Bo np. liczba miejsc pracy w USA nie spadła ostatnio dlatego, że te miejsca pracy przeniosły się do Meksyku czy na Daleki Wschód, jak przekonywał w kampanii Donald Trump, tylko z powodu zmian w technologii produkcji.

Inny mit, na który chętnie powołują się populistyczni przywódcy, to wzrost rozwarstwienia społecznego i powstawanie "elity", która gromadzi w swych rękach coraz większe bogactwo. Tymczasem krajem, gdzie jest największe rozwarstwienie, przypominał Cimoszewicz, jest Rosja, gdzie 1 proc. społeczeństwa ma w swych rękach 75 proc. własności. Mimo to przywódca, który odpowiada za taki system, cały czas cieszy się ogromnym poparciem. To pokazuje więc, że problem leży nie tylko w tym, żeby "odbierać bogatym, a dawać biednym" - dodał.

Cimoszewicz przyznał, że największym grzechem rządzącej 8 lat Platformy Obywatelskiej była rezygnacja ze świadomego przywództwa, które nie pozostawiałoby ludzi samych sobie, tylko wskazywałoby im jakiś cel i jakąś wizję. Tym czasem Donald Tusk, przypominał Cimoszewicz, mawiał, że "jak ktoś ma wizję, to niech idzie do lekarza".

Brak pozytywnego przywództwa, dodał, doprowadził do zwycięstwa PiS, bo ta partia jakieś przywództwo swoim zwolennikom oferowała. Drugim powodem było uzyskanie w 2015 r. praw wyborczych przez tych, którzy nie byli zdolni do porównania teraźniejszości z przeszłością, bo nie pamiętali np. PRL.

Remedium na te wszystkie kłopoty społeczne mogą być np., zdaniem Cimoszewicza, próby podejmowania dialogu z różnymi grupami społecznymi na temat konkretnych ich lęków i obiektywnych zagrożeń.

(łł)