Był błąd, konsekwencji nie będzie żadnych. Chodzi o sprawę przyjęcia na studia syna prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka. Chłopak dostał się na Uniwersytet Gdański, korzystając z protekcji ojca.

Sprawa bulwersuje podwójnie, bo prokurator wiedział, że syn, pisząc odwołanie, podpierał się stanowiskiem ojca, a także nazwiskami wujków i cioć. Ale konsekwencji nie będzie, bo prokurator Kaczmarek jest zbyt cennym urzędnikiem.

Nie sądzę, by zasługi, którymi pan prokurator przyczynił się do poprawy naszego bezpieczeństwa mogłyby być zaciemnione tym incydentem. Natomiast jeśli miał wpływ na to, że jego syn uzyskał lepszy dostęp na studia, to jest to rozwiązanie smutne - mówi Przemysław Gosiewski, minister z Kancelarii Premiera.

Gosiewski zapewnia, że sprawa zostanie wyjaśniona. Jak? Nie wiadomo. Sam prokurator Kaczmarek swego postępowania nie postrzega w kategoriach błędu i nie ma żadnych wyrzutów sumienia. Zgodził się na to - jak przyznał w rozmowie z RMF FM - by jego syn powołał się na niego, bo takie są… tradycje rodzinne. Mój syn nie napisał nieprawdy – podkreśla. Napisał prawdę, że pochodzi z rodziny prawniczej. Posłuchaj relacji reporterki RMF FM Agnieszki Burzyńskiej: