Prokurator Tomasz Szafrański w jeden dzień przeszedł kilka szczebli kariery i znalazł się w Ministerstwie Sprawiedliwości. To co innym zwykle zajmuje długie lata, on uzyskał od razu. W resorcie Zbigniewa Ziobry został sekretarzem komisji kodyfikacyjnej prawa karnego.

Po studiach Tomasz Szafrański był wiele lat sędzią, zrobił aplikację. Spełniał więc wymagania, aby zostać prokuratorem. Ale nie poprowadził ani jednej sprawy. Tego samego dnia, gdy otrzymał stanowisko w Prokuraturze Rejonowej w Bochni, został oddelegowany do ministerstwa.

Kilka miesięcy później nadszedł awans do Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Jednak i tam ani raz się nie pojawił, wciąż będąc na delegacji. Warto dodać, że jeszcze jako sędzia był wielokrotnie karany dyscyplinarnie za opieszałość. W końcu zrezygnował z pracy w sądzie, ponieważ czuł się szykanowany przez kierownictwo.

Czemu więc prokurator Szafrański zawdzięcza swoją oszałamiającą karierę w strukturach prokuratury? Można się tego doszukiwać w jego przeszłości sędziowskiej. To właśnie on orzekał w sprawie, dzięki której opinia publiczna poznała obecnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę.

Chodzi o proces, w którym zawiadomienie złożyło stowarzyszenie Katon. Obecny minister, wcześniej prezes tej organizacji, występował przed sądem wygłaszając mowy podobne do tych, które dzisiaj znamy z konferencji prasowych. Wyrok podtrzymany przez sąd wyższej instancji był dla stowarzyszenia Zbigniewa Ziobry korzystny.

Zdaniem wielu obserwatorów tego procesu, Tomasz Szafrański na sali sądowej pozawalał na wiele młodemu wtedy politykowi prawicy. Wtedy to obaj panowie się poznali i niewykluczone, że w zamian za taką postawę Tomasz Szafrański piastuje dziś wysokie stanowisko w Ministerstwie Sprawiedliwości.