Polska nie umie dbać o swoje interesy w USA. Wysuwane przez Polonię postulaty, by wynająć w Waszyngtonie firmę lobbystyczną pozostają bez echa. A sama przyjaźń prezydenta w Białym Domu nie wystarczą.

W Polsce lobbing kojarzy się głównie z nieuczciwymi interesami – wystarczy wspomnieć aferę wokół ustawy o grach losowych czy najbardziej znanego polskiego lobbystę, Marka D., dziś pensjonariusza aresztu śledczego. Nie wszędzie jednak słowo „lobbing” tak źle brzmi. Za oceanem lobbing jest uznanym zawodem, uregulowanym odpowiednimi przepisami.

To właśnie brak zorganizowanego lobbingu jest jedną z przyczyn, dlaczego czujemy się przez Amerykę niedoceniani. Polska w tym względzie skazała się na stracone pozycje - uważa Joe Zarzyczny, ekspert Amerykańsko-Polskiej Rady Doradczej. W Stanach Zjednoczonych lobbing kosztuje kilka milionów dolarów i jeśli chce się zrobić jakiś interes nie można się bez niego obejść.

Fakt, że Polska nie ma swoich lobbystów, a powinna ich mieć, ma ogromny wpływ także na tutejszą Polonię. Nie walczymy o swoje. Jesteśmy grzeczni, pełni zrozumienia, ciężko pracujący; tak jak nasi przodkowie i moja rodzina w Polsce. Musimy jednak czasami stawać się bardziej agresywni, przebojowi, zwłaszcza we współpracy z rządami. Wszyscy inni w ten sposób postępują. Nie chodzi o to, by być niegrzecznym, chodzi o to, by uzyskać to, co nam się należy.

Problem lobbingu nie jest obcy naszej władzy. Pod koniec stycznia mówił o niej w rozmowie z naszym waszyngtońskim korespondentem prezydent Aleksadner Kwaśniewski:

Minął rok. Efekty, o których mówił prezydent - bez udziału lobbystów - są raczej mizerne.