Awaria rządowego samolotu na lotnisku wojskowym w Warszawie. Maszyna miała problemy ze startem i nie wzbiła się w powietrze. Pilot zdołał jednak wyhamować samolot. Na pokładzie było 18 osób. "Było o krok od katastrofy" - opowiada na gorąco reporterowi RMF FM wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich.

Z informacji naszego dziennikarza Mariusza Piekarskiego wynika, że chodzi o awarię komputera pokładowego - tak polskiej delegacji opisał to w skrócie pilot maszyny.

Najbardziej dramatyczne jednak jest to, że do usterki doszło w newralgicznym i najbardziej niebezpiecznym momencie - w trakcie samego startu maszyny - gdy rozpędzony samolot niemal już oderwał się od ziemi.

Rozpędził się, próbował wystartować i nawet podniósł dziób już i było hamowanie ostre. Powiem panu, że nie mieliśmy tęgich min - tak opisywała nam to wicemarszałek Elżbieta Radziszewska.

Pilot zdołał opanować maszynę i wyhamować, mimo że przy starcie samolot jest rozpędzony do 300-400 km/h. Stąd dramatyczne relacje uczestników i radość - jak mówiła marszałek Radziszewska, że dziś już nigdzie nie lecą, bo nie ma maszyny zastępczej.

Było o krok od katastrofy - opowiadał reporterowi RMF FM wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich. Według niego, samolot bardzo się rozpędził, można było wręcz poczuć, że za chwilę zacznie się wznosić.

Dokładnie w tym momencie zrobiło się groźnie. Poczuliśmy, że dzieje się coś niedobrego, jakiś przerażający taniec tego samolotu. Czuło się próbę wytracenia prędkości. Czuliśmy walkę pilota z samolotem - jak dalej opisuje wicemarszałek, wszyscy na pokładzie wręcz głośno odetchnęli z ulgą, kiedy pilot wygrał tę trudną walkę z maszyną. 

Na razie LOT, który jest właścicielem rządowego samolotu, umywa ręce. Biuro prasowe twierdzi, że umowa czarterowa z rządem zakłada, że o wszystkim informuje strona rządowa. To jest samolot wyczarterowany przez rząd, nie udzielam informacji na ten temat - usłyszał nasz dziennikarz od Małgorzaty Kozieł, rzeczniczki Polskich Linii Lotniczych LOT.

Na Twitterze marszałek Sejmu Radosław Sikorski podziękował kapitanowi i załodze za profesjonalizm.

Delegacja miała lecieć do Pragi na spotkanie z prezydium czeskiego parlamentu. Tuż po awarii zarządzono przegląd maszyny i okazało się, że naprawa potrwa na tyle długo, że uniemożliwi wylot. Ponieważ na miejscu nie było też innego samolotu, wizytę w Czechach odwołano.

Zatrzymanie samolotu przed tym, jak oderwie się od ziemi to manewr, który piloci wielokrotnie ćwiczą i jest to dla nich czynność prawie rutynowa. W tym przypadku, przed oderwaniem, zatrzymanie samolotu nie stanowi żadnego poważnego zagrożenia. Nic się takiego nie stało - powiedział reporterowi RMF FM doświadczony pilot kapitan Jan Czyżewski.

Dodał, że taką sytuację mogło spowodować właściwie wszystko - od poważnej lub drobnej awarii do nawet ptaka, który uderzył w szybę samolotu.

Rzeczniczka marszałka Sejmu Małgorzata Ławrowska poinformowała, że na pokładzie było 18 osób, m.in. marszałek Sejmu Radosław Sikorski, wicemarszałkowie: Elżbieta Radziszewska, Jerzy Wenderlich i Eugeniusz Grzeszczak, posłowie: przewodnicząca Polsko-Czeskiej Grupy Parlamentarnej Monika Wielichowska i Jan Rzymełka z Komisji Spraw Zagranicznych oraz przedstawiciele Kancelarii Sejmu, dwóch tłumaczy, fotograf i ochrona BOR.

Po katastrofie smoleńskiej w 2010 roku i rozformowaniu pułku specjalnego, który przewoził VIP-y, w gestii wojska pozostaje transport osób na najwyższych stanowiskach w państwie śmigłowcami. Należą one do 1. Bazy Lotnictwa Transportowego, utworzonej w miejsce 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Transport na większe odległości odbywa się dwoma samolotami czarterowanymi od PLL LOT. Tam, gdzie niemożliwe jest użycie transportu cywilnego - np. w rejonie działań wojennych, wojsko przewozi oficjalne delegacje swoimi samolotami transportowymi.

(j.)