Minister zdrowia chce zawieszenia ordynatora oddziału ginekologii we Włocławku, gdzie w czwartek zmarły nienarodzone bliźnięta. "Powinien być odsunięty od obowiązków do czasu wyjaśnienia sprawy" - ocenił. Poinformował, że wystąpił o to do marszałka województwa.

Minister przypomniał, że w sobotę podjął decyzję o kontroli w szpitalu w tej sprawie. Kontrole prowadzą też konsultant krajowy, marszałek województwa, wojewoda. Będę miał codziennie raportowane wyniki wszystkich tych kontroli - mówił. Trudno dziś ferować wyroki, poczekamy do zakończenia wszystkich kontroli - podkreślił Arłukowicz. Dziś nie wiemy, kto jest winny - dodał.

Zrobimy wszystko, aby każdy, kto zaniedbał swoje obowiązki, poniósł konsekwencje (...) - zapewnił. Wyjaśnił, że zwrócił się z wnioskiem o odsunięcie ordynatora do marszałka województwa, jako do właściciela szpitala; samą decyzję podejmuje dyrektor placówki. Minister dodał, że o sprawie rozmawiał też z rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej.

Do śmierci bliźniąt doszło we włocławskim Szpitalu Specjalistycznym im. ks. Jerzego Popiełuszki w nocy z czwartku na piątek. Według ojca przyczyniły się do tego zaniedbania ze strony szpitala. Matka bliźniąt przebywała w szpitalu przez dwa tygodnie, na przełomie grudnia i stycznia z powodu komplikacji ciąży. Opuściła lecznicę tydzień temu, ale zgodnie z zaleceniami zgłosiła się ponownie w czwartek, zaniepokojona gwałtownymi skokami ciśnienia.

Według relacji ojca dzieci, ginekolog zalecił niezwłoczne przeprowadzenie zabiegu cesarskiego cięcia. Nie zrobiono tego, gdyż - jak usłyszał od personelu szpitala - osoba kompetentna do wykonania koniecznego badania ultrasonografem (usg) miała być na miejscu dopiero następnego dnia.

Decyzję o tym, kiedy podejmuje się taki zabieg (cesarskie cięcie - przyp. red) podejmuje lekarz. Skoro podjął decyzję, żeby takiego zabiegu nie przeprowadzać, to rozumiem, że ona była słuszna - mówił szpitala we Włocławku Krzysztof Malatyński. Więcej na ten temat przeczytasz tutaj

(mal)