Krakowski sądu aresztował na trzy miesiące mężczyznę, który jest podejrzany o to, że w poniedziałek zamordował Portugalczyka - wiceprezesa firmy budowlanej Mota Engil. Pedro F. zginął, bo miał romans z żoną zatrzymanego. Morderca, aby zatrzeć ślady, podpalił zwłoki i samochód. Grozi mu dożywocie.

Motywem zbrodni najprawdopodobniej była zemsta za uwiedzenie żony. Prokuratura postawiła Mirosławowi F. zarzut zabójstwa. Jak ustalił reporter RMF FM, mężczyzna zabił Portugalczyka, gdy dowiedział się, że jego żona wdała się z biznesmenem w romans.

44-letni Mirosław F. dowiedział się o romansie właśnie z SMS-ów, które znalazł, przeglądając telefon żony. Jak wynika z naszych informacji, kobieta przyznała się do romansu z Pedrem F., wiceprezesem dużej zagranicznej korporacji budowlanej Mota-Engil. Równocześnie zażądała rozwodu.

W dniu zabójstwa Mirosław F. umówił się z Portugalczykiem na stacji benzynowej - rozmawiali o kobiecie. W pewnym momencie zaczęli się szarpać, a gdy obcokrajowiec przyznał się do uwiedzenia żony Mirosława F., ten ostatni sięgnął po broń i kilka razy strzelił. Później, by zatrzeć ślady, podpalił ciało i samochód ofiary.

Zwęglone zwłoki oraz spalony samochód odnalazła krakowska straż pożarna przy ul. Majora Łupaszki na krakowskich Mydlnikach. Ofiary nie udało się na początku zidentyfikować. Dopiero sekcja zwłok potwierdziła, że jest to Pedro F. Wcześniej jego zaginięcie zgłosiła rodzina.

Podczas przesłuchania Mirosław F. potwierdził, że zabił Portugalczyka. Nie zgodził się jednak z zarzuconym mu zamiarem zabójstwa. Jak twierdził, umówił się na spotkanie z Portugalczykiem, by przekonać go do zerwania kontaktów z jego żoną, a broń zabrał dla ochrony. Rozmowa miała odbywać się w samochodzie Pedra F. W jej trakcie obcokrajowiec miał uderzyć Mirosława F. w twarz i wtedy przypadkowo wypaliła broń, którą Polak przyniósł ze sobą. Mężczyzna twierdził również, że kolejne strzały (w sumie było ich co najmniej pięć) padły z emocji.

Jak powiedziała nam prokurator Bogusława Marcinkowska, do Mirosława F. dotarło wtedy, że zabił człowieka, więc przesunął ciało na fotel pasażera i pojechał z nim na łąkę w Mydlnikach. Tam przyniósł kanister z benzyną i podpalił samochód wraz z ciałem. Broń wrzucił zaś do Wisły z mostu Grunwaldzkiego. Po powrocie do domu opowiedział, co się stało. Jego rodzina wezwała policję.