Prokuratura ma problem z ustaleniem, kto jest właścicielem amerykańskich wozów bojowych Bradley, które podczas transportu kolejowego ponad miesiąc temu uszkodziły wiatę dworca PKP w Kowalewie Pomorskim. 10 wozów zostało zniszczonych. Jak ustalił reporter RMF Mariusz Piekarski, śledztwo w tej sprawie utknęło, a prokuratura musiała skierować prośbę o pomoc do ambasady USA.

Żadna z instytucji amerykańskich do tej pory nie podpisała się jako formalny właściciel wozów opancerzonych. Nie wiadomo, czy jest to dywizja stacjonująca w Polsce, dowództwo, które wysłało wozy do Polski, czy może Pentagon. Oficer łącznikowy stwierdził, że nie ma upoważnienia do jakichkolwiek czynności, a bez ustalenia właściciela, nie ma poszkodowanego i nie można go przesłuchać.

Po drugie - nie można ustalić wartości Bradleyów, a bez tego konkretnych strat.

Prokuratorzy potrzebują też dokumentacji technicznej wozów, by ustalić, dlaczego 10 z 20 wieżyczek odchyliło się w trakcie jazdy. Czy błąd popełnili Amerykanie, którzy odpowiadali za ustawienie wieżyczek, czy pracownicy kolei, którzy odpowiadali za załadowanie wozów na platformy.

Stąd pismo śledczych do ambasady USA, bo jak usłyszał nasz dziennikarz, bez współpracy Amerykanów śledztwu grozi umorzenie.

(j.)