Rząd ma pomysł, jak zmusić osoby niewywiązujące się z obowiązku alimentacyjnego do płacenia na własne dzieci. Zdaniem ekspertów, nowe rozwiązania, choć potrzebne, mogą okazać się mało skuteczne - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Rząd ma pomysł, jak zmusić osoby niewywiązujące się z obowiązku alimentacyjnego do płacenia na własne dzieci. Zdaniem ekspertów, nowe rozwiązania, choć potrzebne, mogą okazać się mało skuteczne - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
W Polsce jest aż milion dzieci, na które rodzice nie płacą alimentów (zdj. ilustracyjne) /Magdalena Partyła-Wójcik /RMF FM

W Polsce jest aż milion dzieci, na które rodzice nie płacą alimentów. Część korzysta ze wsparcia Funduszu Alimentacyjnego, ale dotyczy to tylko sytuacji, w których dochód w rodzinie nie jest wyższy niż 725 zł. Fundusz wypłaca im do 500 zł miesięcznie, które ma potem odbierać od rodziców dłużników. W ten sposób udaje się ściągać zaledwie 13 proc. zaległości - wskazuje dziennik.

Resort rodziny, pracy i polityki społecznej proponuje m.in. utworzenie czarnej listy dłużników alimentacyjnych, możliwość sprzedaży zaległości, roboty publiczne dla takich osób czy ściąganie należności ze świadczeń rodzinnych lub wypłacanych z pomocy społecznej - czytamy w artykule.

Rozwiązania te mają dobre i złe strony - zauważa dziennik. Jedną z form nacisku na alimenciarzy ma być np. utworzenie tzw. czarnej listy. Jej nowatorski charakter miałby polegać na tym, że obejmowałaby też nazwiska tych, których Fundusz Alimentacyjny nie wyręcza w ich obowiązkach, a więc, domyślnie, tych bardziej majętnych, dla których taka stygmatyzacja mogłaby być bardziej dotkliwa.

Przedstawiciele biur informacji gospodarczej podchodzą do tego pomysłu z rezerwą - zauważa "DGP". Wskazują, że wystarczyłoby rozszerzyć zakres już gromadzonych informacji.

Podobnie ma się sprawa ze sprzedażą zaległości firmom windykacyjnym. Jak powiedział gazecie Jakub Kostecki, prezes firmy windykacyjnej Inkasso, wszystko "zależy od tego, jak szybko egzekutor zajmie się taki długiem. Im później, tym szanse są mniejsze, bo dłużnik ma czas na ukrycie majątku. A poza tym, wielu alimenciarzy zalega z innymi opłatami i są już znani windykatorom".

Jeśli natomiast chodzi o skierowanie na roboty publiczne, rozwiązanie to mogłoby się okazać całkiem skuteczne, bo wielu dłużników pracuje na czarno i wcale nie uśmiecha się im "praca publiczna za niższe stawki".

(mpw)